27.1.17

Od Vivienne cd. Kamille

Spoglądnęłam na menu, które dała mi dziewczyna. Przeleciałam po nim wzrokiem, po czym wsadziłem rękę do kieszeni, z której wyjęłam jakieś grosze. W całej porządnej garści miałam wszystko groszówki, jakie się tylko dało - od tych jednogroszówek, po pięćdziesięciogroszówki. Wyrzuciłam to wszystko na stół i zaczęłam liczyć, czy starczy mi na kawę. Okazało się, że z łatwością tyle uzbierałam, dzięki tym większym groszówkom. Teraz była tylko trzeba zamówić ją. Rozejrzałam się po lokalu i po chwili zobaczyłam tą samą dziewczynę o włosach w odcieniu fioletu, która mnie przywitała wyuczoną już na pamięć formułką, która się wita w każdym innym podobnym miejscu. Niosła jakąś kawę w moją stronę stronę, ale nie sądziłam, że mi ją poda.
- To chyba pomyłka. Jeszcze nie zamawiałam niczego - powiedziałam patrząc na kubek.
- Spokojnie - miała miły głos, który nieco mnie przerażał. Czasem zapominam, że na świecie istnieją uśmiechnięci i mili ludzi. Czasem? Chyba zawsze. - To na koszt firmy - spojrzałam na jej uśmiechniętą twarz. Przyglądałam się jej w milczeniu. Była mojego wzrostu, pełne usta w odcieniu różu połączonego z kolorem kremowym i duże brązowe oczy. Wyglądała nieco przerażająco gdy tak wlepiała we mnie swoje gały, ale była nawet ładna. Jak każdy tutaj pracownik miała swój strój, który znam już na pamięć. Nie rozumiałam tego gestu i nawet nie chciałam. Nie znam jej, nie znam tego miasta, potem się okaże, że jestem jej coś winna i po mnie.
Ponownie spojrzałam na czarny napój, który znajdował się przede mną.
- To jakaś podpucha? - zapytałam po chwili i spojrzałam na jej zaskoczoną twarz. Pokręciła szybko głową.
- Nie - zapewniła mnie. - To dla poprawy humoru - wytłumaczyła. - W końcu nie przyjemnie jest dostać drzwiami - ponownie się uśmiechnęła, a ja znowu poczułem dreszcz na plecach, więc szybko odwróciłam wzrok. Znowu gapiłam się podejrzanie na ciecz w tym kubku. A jeśli czegoś tam dosypała? Nie mam zamiaru wierzyć komuś, kto tak ładnie i przyjaźnie się uśmiecha. Ale miałam ogromną ochotę na kawę, a świadomość, że jest ona darmowa, tylko mnie bardziej motywowała do tego, aby przełamać swoje podejrzenia i się napić.
- Dzięki - mruknęłam w końcu. Chwyciłam kubek i napiłam się cieszy. Kurde. Dobre. Po chwili dziewczyna z uśmiechem na twarzy odeszła w swoją stronę, a ja siedziałam tutaj prawie cały dzień. Było tu ciepło, kawa była pyszna, widok nie najgorszy, a co ważniejsze, było tu cicho i jakoś... bezpiecznie. Sama nie wiem, ale siedziałam tu już do końca dnia. Bynajmniej do tej godziny, w której mieli zamykać lokal.
- Przepraszam - z myślenia wyrwał mnie czyjś głos, który nie dawno poznałam. Spojrzałam znowu na tą samą dziewczynę. - Zamykamy - uświadomiła mi. Wstałam i zarzuciłam na łeb kaptur, kierując się do wyjścia. Znowu się zasiedziałam.

<Kamille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz