-No wiesz... Jak chcesz, to mogę iść...- zaczął, powoli się podnosząc. Oparłam się o ławę, by jakoś ustać prosto i przynajmniej udawać, że zachowuje się jak dorosła. Nieznajomy stanął naprzeciwko mnie, więc by na niego spojrzeć, musiałam podnieść głowę do góry. Wysoki... Zaczął patrzeć na mnie poważnym wzrokiem, przez co głośno połknęłam ślinę. -Ale ja to bym najpierw zajął się twoją kostką- wytłumaczył, patrząc na moją opartą prawą rękę. W sumie...to on ma rację... Westchnęłam, spuszczając głowę w dół.
-Gdy wyjdziesz z pokoju, od razu na prawo masz łazienkę. Za drzwiami jest taka półka. W pierwszym pudle są leki i gdzieś tam powinien być bandaż- powiedziałam, odpychając chłopaka od stolika, by móc potem usiąść na kanapie. Popatrzyłam na niego, jednak on się w ogóle nie ruszył. -No wybacz, ja raczej nie dam rady poszukać bandaża, a z kostką trzeba coś zrobić- wyjaśniłam, zakładając ręce na piersi. Po chwili facet zniknął w łazience, a ja wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Muszę zadzwonić do brata... Wybrałam jego numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę na ekranie, by się z nim połączyć. Odczekałam chwilę i gdy już miałam zacząć rozmowę z Leo, usłyszałam głos jakiejś kobiety, że numer jest poza zasięgiem. No pięknie... Czyli Leoander mnie nie uratuje, będę musiała czekać na jego powrót... Chyba że nieznajomy wyjdzie szybciej. Cicho westchnęłam, odkładając komórkę na ławę. Chłopak wszedł do pokoju, w ręce trzymając bandaż. Podszedł do kanapy, na której siedziałam.
-Podciągnij nogawkę spodni i zdejmij skarpetkę- wykonałam jego polecenie, w milczeniu przypatrując się, co robi i modląc się w duchu, by nie bolało. Nieznajomy zaczął powoli owijać moją kostkę.
-A tak w ogóle... To jak masz na imię?- spytałam go. To dobry pomysł, żeby się w końcu tego dowiedzieć. Przecież nie będę go nazywać "nieznajomym" lub "chłopakiem".
<Reik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz