20.1.17

Od Renesmee CD Mochizou'a

Uśmiechnęłam się, złączając za sobą dłonie.
-Jasne, nie ma sprawy- zgodziłam się na propozycje rudowłosego, na co się lekko uśmiechnął. -Tylko...kiedy?- spytałam, lekko zaciekawiona. Byle to był dzień, w którym Leo ma do pracy... Bo jeśli będzie miał wtedy wolne, a ja mu powiem, że idę do kina, to zaraz zacznie się awantura, z kim idę i na jaki film, a potem co będę z osobą mi towarzyszącą robić. Masakra... Kocham Leoandra, ale czasem jest za bardzo opiekuńczy.
-No nie wiem...- Mochizou się zamyślił, biorąc głowę w górę. -Masz czas jutro..?- zapytał, jakby miał właśnie usłyszeć odmowę z mojej strony. Lekko się zaśmiałam, po czym pokiwałam głową. -No to jutro- też się zaśmiał. Idealnie, Leo ma jutro nockę nawet. Zdąży wytrzeźwieć do tego czasu... Zerknęłam na Mochi, który zaczął grzebać coś w telefonie. -Film zaczyna się o dziewiętnastej albo o dwudziestej pierwszej trzydzieści...- zaczął, po czym skierował wzrok na mnie. -Na którą idziemy?- znowu spytał. Złapałam się za brodę, po czym skierowałam głowę lekko w dół. Hmm...
-Mówiłeś, że nie zaśniesz szybciej niż o pierwszej w nocy...- przymknęłam oczy, przypominając sobie naszą wcześniejszą rozmowę w kawiarni. -Możemy iść na tę późniejszą emisję- powiedziałam, uśmiechając się do niego zachęcająco. Chłopak wrócił wzrokiem w telefon, coś w niego poklikał, po czym go schował z powrotem do kieszeni.
-Możesz mi jeszcze powiedzieć, która godzina?- spytałam go, zanim całkowicie schował urządzenie. Mochizou spojrzał na mnie, jednak zaraz znowu wyciągnął komórkę, po czym ponownie zwrócił się w moją stronę.
-Kilkanaście minut po północy- wyznał, lekko wzdychając. Już tak późno..?
-Wybacz Mochizou, ale chyba będę musiała już wracać do domu- również westchnęłam. Rudowłosy spojrzał na mnie lekko smutnym wzrokiem. -Koledzy brata zapewne już wrócili, a ja muszę ogarnąć ich burdel- na ostatnie słowo przewróciłam oczami. Mogę się założyć, że w domu będzie na mnie czekać dużo sprzątania. -Mógłbyś jeszcze podać mi swój numer telefonu..?- spytałam nieśmiało. Mochi pokiwał głową i po chwili miałam już zapisany w swoim pudełku jego numer. Szeroko się uśmiechnęłam w duchu. -To pa- zawołałam do chłopaka, po czym zeszłam z głównej ścieżki parku na jedną boczną. Jeśli dobrze pamiętam, to tą dróżką spokojnie powinnam dojść do domu... Ewentualnie się zgubię, co tam.

<Mochizou?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz