29.1.17

Od Kamille CD Vivienne

-Widzę... Coś kolorowego...papierowego...- zaczęła April, pochylając się na blacie. Rozejrzałam się po ścianach pomieszczenia. Kolor, papier...
-Magazyn modowy?- spytałam, patrząc na nią, jednocześnie prostując. Złapałam się za boki i odchyliłam plecy do tyłu, na co moje kości odpowiedziała dosyć cichym chrupnięciem. Ze względu na to, że było mało ludzi w kawiarni, April i ja postanowiłyśmy, że zagramy w "Zgadnij, co widzę". Co z tego, że to gra dla dzieci. Gdy my co chwilę podawałyśmy coś nowego do zgadnięcia, druga nowa osoba w naszym składzie, czyli Charli, krzątała się od kąta do kąta albo siedziała z nosem w telefonie. Ach ta młodzież i ich telefony... Nie, że sama na nim nie siedzę.
-Jesteś za dobra- wyznała, schylając głowę w dół.
-To ty zawsze dajesz takie łatwe rzeczy. Od początku po raz trzeci dałaś mi to samo. Wysil się trochę, Ap- spojrzałam na zegar. Pora zamykać... Przeczesałam paznokciami włosy, podchodząc do blondwłosej dziewczyny z fioletowymi pasemkami. Pomachałam jej dłonią przed twarzą, na co natychmiastowo zwróciła na mnie wzrok.
-Na dzisiaj koniec, Charli. Możesz już iść- powiedziałam, odwracając się od niej i wychodząc na środek kawiarni, by sprawdzić, kto jeszcze jest. Przy dwuosobowym stoliku dalej siedziała ta czarnowłosa dziewczyna, która dostała drzwiami. Co ona tu jeszcze robi..? Powoli do niej podeszłam.
-Przepraszam- zaczęłam, ciemnooka spojrzała na mnie. -Zamykamy- uświadomiłam jej, lekko się uśmiechając. Dziewczyna wstała, zarzuciła kaptur na głowę i zaczęła iść w stronę wyjścia z kawiarni.
-Jeśli chcesz, to możesz przyjść jutro! Otwieramy o dziesiątej!- zawołałam jeszcze za nią. Ta zatrzymała się na chwilkę, coś mruknęła pod nosem, po czym wyszła, bardziej zasłaniając swoją twarz kapturem. Położyłam dłoń na biodrze, lekko przechylając głowę. Dziwna dziewczyna...
-Dobranoc!- usłyszałam głos Charli.
-Na razie, młoda- pożegnałam się z nią, po czym ruszyłam na zaplecze, by się przebrać. Już po kilku minutach stałam ubrana przy szafce w swoje ciemne dżinsy, jakieś botki i czarny sweter. Ubrałam jeszcze kurtkę. Poczułam dłoń na ramieniu, więc odruchowo odwróciłam się do tyłu.
-Ty już idź, ja zamknę. Przecież małe kotki nie mogą czekać na swoją mamę- powiedziała April i na końcu się zaśmiała, a ja razem z nią. Pożegnałam się z nią, całując w policzki, po czym wyszłam z kawiarni, zasuwając kurtkę i ubierając swoje rękawiczki bez palców z pandą. Ciekawe czy Tobio i Lie byli grzeczni... Nie chciałabym zastać rozwalone domu...

<Vivienne?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz