28.12.16

Od Zena CD Zacharie

A to pierdolona kupa. Ja się fatyguję, żeby go znaleźć a ten tak po prostu przychodzi i mi włosy obcina. Jedynym plusem jest to, że nadal sięgają po moją pierś. Westchnąłem głośno i zrezygnowany odszedłem od drzwi, kierując się do pokoju Neza po jakąś radę. Tak, jestem dwudziestoletnim frajerem, który mając siedemdziesiąt lat nadal będzie wyglądał na siedemnaście. Wkurzony nawet nie zauważyłem kiedy chłopak wyleciał na dwór, zostawiając mnie i brata samych w domu. Naburmuszony wbiłem bratu do pokoju i golnąłem mu się na łóżko.
- Nie mam pojęcia co robić Nez - wymamrotałem. - Próbowałem go do siebie przekonać tyle razy, a on nadal mnie nie lubi.
- Dziwisz mu się? Ja też mam cię dosyć - mruknął, kontynuując nastrajać swoją gitarę. Przewróciłem oczami i zabrałem mu ją i ustawiłem poprawnie. - No weź, robisz to źle - warknął i palnął mnie w łeb. - Idź chłopaka ratuj, bo tam zamarznie zanim gdzieś dojdzie - dodał jeszcze i wskazał dłonią na swoje okno. Wyjrzałem za nie by zobaczyć jak Zach stoi z zaciśniętymi oczami, a wiatr miota jego włosami. Westchnąłem cicho i podniosłem się z łóżka, by opuścić pokój, a później cały dom. Odpuszczając mu wszystkie grzechy podszedłem do niego i przytuliłem do siebie, by chociaż trochę uchronić przed wiatrem.
- Co ci strzeliło do głowy? Wiem, że jestem zjebany i zawsze muszę stawiać na swoim. Wybaczyłem ci telefon, ale włosy to inna sprawa. Zastanowię się nad tym jak wrócisz ze mną do środka - wymamrotałem i przycisnąłem jego głowę do swojej piersi co musiało wyglądać komicznie. Natychmiastowo go puściłem, gdy zajarzyłem, że prawie łamię mu kręgosłup. - No chodź, Nez kupił boczek to zrobię ci bekon - zaśmiałem się i zacząłem ciągnąć go za przedramię. Ku mojemu zaskoczeniu ruszył się z miejsca nic nie mówiąc i wrócił ze mną do środka. Uśmiechnąłem się szeroko i kazałem mu poczekać na kanapie kiedy ja poszedłem po kołdrę ze swojego pokoju. Podałem mu ją uradowany i skoczyłem do kuchni usmażyć mu ten bekon dla świętego spokoju. Kiedy skończyłem wpakowałem się na kanapę, podając mu talerz. Chwilę później wgramoliłem mu się pod kołdrę i przytuliłem do jego boku.
- Pamiętasz jak kiedyś do śmiechu powiedziałem, że mógłbym być gejem dla ciebie? Chyba zawsze nim byłem - przyznałem się, natychmiastowo przygotowując się na opieprz.

<Zach?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz