31.12.16

Od Zena CD Zacharie

Nie miałem pojęcia co to tym myśleć. Owszem ja też byłem głupi od razu uciekając i nie dając mu dojść do jakiegokolwiek słowa. Ale żeby do jasnej cholery biegać za mną pół wyspy z jakąś gitarą, żeby zaśpiewać mi wyemocjowane I will always love you. Super poświęcenie Zachie. Nie spodziewałem się. Chociaż muszę przyznać, że ucieszyłem się kiedy zobaczyłem go przed sobą. Koniec w końcu mnie nie nienawidzi i przylazł tu, fatygujac te swoje niezdarne nóżki. Owszem było teraz niezręcznie, szczególnie po tym co powiedział. Dziwnie było to wszystko słyszeć. W końcu to ja zawsze byłem tym, który lepił się do całego świata. Za Chiny nie potrafilbym sobie wyobraźić, że pewnego dnia to mały Zach będzie za mną biegiał. Tak wiem, że po części to moja wina. Tak właściwie to nawet całkowicie jest to moja wina. Użerałem się ze swoimi uczuciami przez tyle lat, aż w końcu coś wypaplałem i rozwaliłem stabilny cykl.
Nie rozumiałem jednak jak doszło do tego, że pyta mnie o powalony pocałunek. Nie żebym jakoś protestował, tylko nadal to wszystko do mnie nie dochodzi.
- Dlaczego niby mam to zrobić? Bawisz się moimi uczuciami? - zapytałem niepewny. Następnym co słyszałem było głośne plaśnięcie. - Nie wal się po twarzy idioto - warknąłem i odciągnąłem jego ręce od mordy. Nie mogłem dłużej powstrzymać. W ułamku sekundy przyciągnąłem jego twarz do swojej i złączyłem nasze usta w głębokim pocałunku. Sam się tego nie spodziewałem. Zaskoczenie dopadło mnie kilka sekund później, ale nie odsunąłem się. To miłe uczucie za bardzo roztapiało moje zmarłe serce. Gdybym mógł to powiedziałbym, że zabiło mocniej, jednak ono nie bije. Czułem się jednak szczęśliwy mając chłopaka przy sobie. Tak cholernie blisko. Dlatego gdy odsunął się po chwili dosłownie słyszałem jak odłamki moich uczuć padają na podłogę. - Zach proszę, nie rób mi tego. Nie odchodź. Wypierz nam pamięć czy coś, tylko nie odchodź. Nie chcę cię znowu stracić - zapłakałem cicho i poczułem jak łzy powoli spływają mi po zziębłych policzkach. Niekontrolowanie pociągnąłem nosem wyobrażając sobie najgorsze scenariusze. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić. Może tak szybko by nie odszedł. Schowałem zaczerwienioną twarz w dłoniach, a raczej w tylko jednej, bo drugą zacisnąłem mocno na ubraniu rudego, by powstrzymać go od odejścia.
- Zrób to jeszcze raz. Ja- ja nie wiem - mruknął,w ogóle na mnie nie patrząc. I co teraz? Przed momentem sam się odsunął, a przecież powiedział, że jeżeli tk zrobi to koniec. Nie zastanawiałem się jednak nad tym dłużej i powtórzyłem wcześniejszą czynność w duchu błagając, żeby nie był to koniec.

<Zach?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz