Spoglądam w okno, z którego wychyla się twarz nieznanego mi mężczyzny, który ciągle się uśmiecha. Unoszę lekko brew i sięgam po książkę, którą dostałam w głowę. Tytuł sugeruje szkolny podręcznik.
- Zależy. – odpowiadam zagadkowo, zaplatając ręce na piersi. Uśmieszek na chwilę przygasa, jednak moment później znów się pojawia.
- A od czego, jeśli można wiedzieć? – pyta, spoglądając to na mnie, to na książkę trzymaną przeze mnie w ręce. Drugą dłonią klepię lekko w okładkę i odpowiadam:
- Od niej. Jeśli skutkiem odmowy byłoby ponowne dostanie nią w głowę, to dałabym się zaprosić, nawet jeśli miałabym dopłacić.
Odpowiedzią mężczyzny jest cichy chichot. Uznaję, że najprawdopodobniej nie ma w zanadrzu kolejnego podręcznika. Na jego prośbę czekam chwilę pod budynkiem szkoły. Około minuty później wybiega ze szkoły, niczym nastolatek w piątek, z powiewającym płaszczem.
- Może na dobry początek się przedstawię. – zaczyna, nadal lekko się uśmiechając. – Jestem Archald Gofried Federich Garin. – po czym wyciąga do mnie rękę.
- Elentiya Nehemia Sardothien. Miło mi. – odpowiadam, ujmując jego dłoń.
[ Archald? Wybacz mi długość, proszę ;-; ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz