Nie mogłem już zasnąć, a przynajmniej tak mi się wydawało. Leżałem na łóżku dobre dwie godziny, aż zasnąłem. Tym razem jednak nic mi się nie śniło, kompletna pustka. Chciałem przytulić do siebie ciało chłopaka, albo przynajmniej poczuć pod palcami sierść kota, ale nie było ich. Obudziłem się około siódmej i dopiero teraz przypomniałem sobie, że wczoraj wybiegł. Boże... A jeśli coś mu się stało?! A jeśli ten koleś, którego nie zdołałem zabić dorwał go?! Bez namysłu się zacząłem ubierać i wybiegłem z domu w jego stronę. Chciałem, aby był bezpieczny, że jednak siedzi sobie spokojnie w domu, śpi słodko i nic mu nie grozi. Ale nie potrafiłem przestać myśleć i tworzy pełnej blizn i tego, co ta osoba robiła dla mojego Yao.
Na miejscu byłem po jakimś kwadransie. Zapomniałem całkowicie o pukanie. Po prostu otworzyłem drzwi wykrzykując imię chłopaka. Usłyszałem cichy pomruk dochodzący z kuchni. Wbiegłem tam. Zobaczyłem chłopaka opartego i ręce z łokciami na stole, oraz jego kota na kolanach, który cieszył się, że teraz jego pan jest tylko dla niego.
- Boże... nie strasz mnie tak więcej - podszedłem do niego i przytuliłem śpiącego jeszcze Yao. - Jak się obudziłem i nie było cię przy mnie, zacząłem się martwić, że coś ci się stało. W nocy chciałem dać ci na razie spokój, ale teraz żałuje - przytuliłem go mocno.
< Yao?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz