Zgodziłem się. Poszliśmy za kasę, gdzie usiadłem na krześle. Lucas powiedział, że idzie zapalić, więc na razie sam będę musiał to wszystko pilnować. Skinąłem głową przypominając sobie, jak ja kiedyś paliłem. Bylem nałogowym palaczem, ale przez parę miesięcy. Potem mi się to znudziło.
- Nie masz dzisiaj baletu? - zapytałem, a Yao usiadł mi na kolanach. Hm... ciekawie to musi wyglądać. Ktoś wchodzi do takiego sklepu, a za kasą chłopak siedzi na kolanach drugiego. Ciekawe jaka by była reakcja ludzi.
- Tylko w poniedziałki, środy i piątki - wymienił mi dni, w których go nie będzie.
- A w te wolne jestem na ciebie skazany? - objąłem go ramionami. Skinął głowa. Przytuliłem go do siebie. Uwielbiałem czuć jego ciało w swoich objęciach. - Przeżyje - dodałem.
- Musisz - mruknął cicho, a ja znowu zacząłem bawić się jego słowami, zakręcając kosmyk na palec. Tym razem nic nie zrobił. Może się już przyzwyczaił? W sumie nie ma wyboru.
Teraz praca poszła szybko. Yao siedział ze mną do końca i w sumie mu się dziwie. Po części też chciałem się zapaść pod ziemię, gdy patrzył, jak sprzedaje "zabawki" dla ludzi. Większość mu się przyglądała, a ja się czułem nieco zazdrosny. Tak jak powiedziałem wcześniej, skończyłem godzinę wcześniej. W pół godziny, może mnie znaleźliśmy się u mnie w domu, gdzie chłopak nakarmił kota, a ja się przebrałem.
- Gdzie masz ochotę się wybrać? - zapytałem stojąc w progu i przyglądając się blondynowi, który głaskał kota. Szczerze? Wyglądamy trochę jak bracia. Takie same włosy, oczy. Gdyby jeszcze się trafił taki sam wiem, wzrost, waga, a może i nawet rysy, to po prostu bliźniaki.
- A co polecasz? - wstał i podszedł do mnie. Byłem wyższy jedynie o głowę, tak więc się lekko schyliłem i ucałowałem go delikatnie w usta.
- Kręgle były... może lodowisko? - zaproponowałem.
<Yao?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz