18.12.16

Od Collina cd Yaotzina

Spróbowałem wyobrazić sobie to, o czym mówił chłopak. Byłem stary, pomarszczony. Miałem białe włosy, po blondzie już nie było znaku. Obok mnie stał nieco niższy chłopak, tak samo jak ja, białe, zmarszczony. Jedynie miał długie włosy, które sięgały chyba końca pleców. Wokół nas biegały dzieciaki, mniejsze, większe, grubsze, chudsze, starsze, młodsze. Była ich cała gromada. Siedziałem na starym bujanym krześle, a na moich kolanach siedziało dziecko. Czyli tak ma wyglądać moje przyszłość? Nie oczekiwałem, że jej w ogóle dożyje. Trzymałem się bardziej myśli, że umrę w wieku czterdziestu, ewentualnie wcześniej w jakimś wypadku, wcześniej, albo zaplanowanie. "Laratus'ie, pomóż" błagałem w myślach boga, aby mi pomógł. Pomysł Yao po części się sprawdzał, niestety gdy czułem jak się co jakiś czas unosimy, przechylamy, chciałem wymiotować.
- Nawet jeśli wiem, że tak się stanie, to się boję - mruknąłem kładąc brodę na jego głowie, nie puszczając go. Yao podniósł wzrok i spojrzał na mnie lekko mrużąc oczy.
- Może mam ci wejść do umysłu? - zaproponował. Spojrzałem na niego i kiwnąłem głową.
- Tak! - odparłem. - Rób co chcesz, żebym nie myślał o tym - poleciłem mu, ale on pokręcił przecząco głową.
- Nie zrobię ci tego - mruknął. - Jeszcze tego do końca nie opanowałem. A jeśli coś ci zrobię? - skrzywił się i ponownie schował twarz w mojej koszulce. Chwilę milczałem próbując powstrzymać mdłości po wyruszeniu z portu.
- Przynajmniej mnie odciągniesz myślami - powiedziałem słabo.
- To będzie ostateczność - zadecydował w końcu, na co skinąłem głową. Z pod podkładu zaczęli wychodzić ludzie. Zapewne kapitan chciał coś ogłosić, ale ja ani myślę wychodzić na górę, a chłopaka tam nie puszczę. W pewnym momencie podeszła do nas jakaś kobieta mówiąca, abyśmy weszli na pokład, ponieważ kapitan ma coś ważnego do powiedzenia. Ja pokiwałem przecząco głową, a kobieta odeszła.
- Nigdzie się nie ruszam - mruknąłem niewyraźnie pod nosem.

<Yao?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz