- Łatwo cię zawstydzić - stwierdziłem zaglądać mu w twarz, przez co musiałem się nieco wygiąć do przodu. Spojrzał na mnie i żeby udowodnić, że się mylę, nie odwrócił tym razem wzroku. - Idziesz jutro do szkoły? - zapytałem.
- Mówisz, jakbyś był moim ojcem - mruknął nieco rozbawiony. Podszedłem do lodówki i z przyzwyczajenia ją otworzyłem. Niestety nic nie przykuło mojej uwagi, przez co szybko ją zamknąłem i odpuściłem sobie szukanie czegoś pożytecznego, a konkretnie smacznego do zjedzenia.
- Ktoś w końcu musi o ciebie dbać - usiadłem obok niego czując, jak z włosów kapię mi jeszcze woda, mocząc tym samym plecy, ramiona i tors.
- Dobrze "tatusiu" - powiedział żartobliwie z lekkim uśmiechem. Oparłem głowę na łokciu i przyglądałem my się z takim dziewczyńskim ironicznym wzrokiem z pedantycznym uśmieszkiem.
- A ciebie przypadkiem główka nie bolała? - zamrugałem rzęsami. Przewrócił oczami.
- Zaraz przejdzie - mruknął wracając do swojego kociaka, który zaczął sam się o niego ocierać. Widocznie brakowało mu chłopaka, którego częściowa - można by rzec - zabrałem. No cóż, Alexandre musi się nauczyć dzielić swoim panem. W końcu nie tylko on go potrzebuje.
< Yao?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz