11.12.16

Od Collina cd Yaotzina

Widać było, że był zmęczony. Gdy kot włożył mu łapę do ust, zaśmiałem się cicho, ale widząc, jak nieprzytomnie zjada ostatnią frytkę nie odpowiedziałem na jego pytanie. Zamiast tego sam dokończyłem obiad, po czym umyłem naczynia - jak widać, wdało mi się to w nawyk. Zawsze musi być czysto, a to tylko dlatego, że gdy brud się nagromadzi, nie mam ochoty wszystkie sprzątać wiele godzin. Po pozmywaniu naczyń i ogólnym ogarnięciu kuchni, oraz wsypaniu jeszcze trochę karmy i mleka do naczynia kota, poszedłem do sypialni, gdzie to Yao rzucił się na łóżko z zamkniętymi oczami. Usiadłem obok niego i z przyzwyczajenia zacząłem bawić się jego włosami, wsadzając między kosmyki palce, albo nawijając je. Krótko mówiąc, głaskałem go do snu.
- Może byś przynajmniej zdjął ubranie - zaśmiałem się nachylając nad jego uchem. Ten tylko zamruczał i podniósł się nieprzytomny. Podniósł ręce do góry czekając, aż zdejmę z niego niepotrzebną bluzę. Zrobiłem to. Potem pozbyłem się jego spodni, a następnie okryłem kołdrą.
- Dzięki - mruknął ziewając przeciągle i wtulając się w poduszkę, albo w swojego pluszaka. Słodko wygląd. Nachyliłem się na jego twarzą i pocałowałem go w usta.
- Dobrze wiesz, że cię nigdzie nie puszczę samego. A jeśli mam pierwszy raz od wielu lat spędzić święta, to tylko z osoba, na której mi zależy - oznajmiłem widząc jego uśmiech. Po chwili słyszałem już tylko ciche i płynne oddychanie. Zasnął. Ostatni raz ucałowałem go w czoło, po czym wziąłem szybki prysznic i wskakując w swoje spodnie do spania, ułożyłem się przy Yao przyciągając go do siebie. Po chwili do tego "rodzinnego snu" dołączył i "synek" chłopaka, czyli biały kot. Ułożył się obok nas i zasnął. Tak samo jak ja. Tym razem nie miałem żadnych koszmarów.
< Yao?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz