Na zewnątrz było ponuro, szaro. Padał deszcz i nic nie zapowiadało zmiany pogody. Siedząc przy kuchennym oknie i sącząc, parujacą jeszcze herbatę, obserwowałam ludzi. Było ich zdecydowanie mniej niż zazwyczaj. Z cichym westchnieniem dopiłam ciepły napój i włożyłam kubek do kranu.
Narzuciłam płaszcz na ciemnoszarą bluzę i założyłam czarne trapery. Wyjęłam dodatkowo parasol z szafki i wyszłam na zewnątrz, zamykając wcześniej drzwi. Początkowo chciałam pójść do miasta, jednakowoż zrezygnowałam z tego pomysłu. Skierowałam się w przeciwną stronę i ruszyłam w kierunku puszczy.
Złożyłam parasol i założyłam kaptur na głowę. Korzystając z faktu założenia wygodnych, sportowych butów przeskakiwałam większe, mokre konary. W końcu oparłam się o drzewo i spojrzałam w górę. Deszcz nadal nie miał się ku końcowi. Skwitowałam to kolejnym westchnieniem. Zagarnęłam mokre włosy z powrotem pod kaptur i wsadziłam dłonie do kieszeni. Już miałam wracać, gdy usłyszałam z niedaleka czyiś głos. Wspięłam się na najniższą gałąź drzewa, przy którym moment wcześniej stałam.
- Nie boisz się mnie? - usłyszałam pytanie, skierowane do jakiegoś puchatego zwierzęcia.
- Czemu miałby się ciebie bać? - zapytałam, nim zdążyłam ugryźć się w język. Poczułam na sobie zaskoczone spojrzenie jasnowłosej dziewczyny. Uśmiechnęłam się do niej lekko i zeskoczyłam ze śliskiej gałęzi.
- Celaena Eurielle Imcora. - przedstawiłam się z delikatnym ukłonem.
[ Sylph? Chciała, to ma 👌 ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz