6.12.16

Od Celaeny - Cd. Nathaniela

   Spojrzałam z nieukrywaną nienawiścią na ekran, a później na rannego jasnowłosego. Z każdą chwilą stawał się coraz bardziej blady, a prowizoryczny opatrunek zmieniał kolor na szkarłat. Z ust mężczyzny usłyszałam charczący śmiech.
- Streszczaj się. - warknęłam. - Nie mamy całego dnia na oglądanie twojej parszywej mordy. - dodałam, opierając się o ścianę. Z twarzy faceta natychmiast spełzł ten obrzydliwy grymas.
- Chyba nie macie wyboru. - odpowiedział po krótkiej chwili i podparł brodę dłonią. Już widziałam, że zamierza rozpocząć monolog życia, więc w pewnym sensie wyłączyłam słuch i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu ewentualnego wyjścia. Zauważyłam szyb wentylacyjny na ścianie i świetlik na suficie. Jednak za cholerę nie dałoby się tam dostać.
- Nie ma stąd wyjścia. - doszło do moich uszu. Spojrzałam obojętnym wzrokiem na faceta i przewróciłam oczami.
- Będziesz tak miły i zdradzisz nam powód tego przyjemnego spotkania? - syknęłam, intensywnie wpatrując się w ekran. Za mężczyzną stało jeszcze dwóch innych, zapewne pilnujących drzwi. Pewnie był jakimś fejmuchem, czy czymś. Znów przestałam go słuchać, raz jeszcze patrząc w sufit. Gdyby Nathaniel dał radę wylecieć przez to okno, mógłby pomóc i sobie, i Megan. Skupiłam się, by przypomnieć sobie rozpiętość jego skrzydeł. Wystarczyło, że by je złożył w odpowiednim momencie..! Bezceremonialnie gapiłam się na jego jasną czuprynę z nadzieją, że się odwróci w moją stronę. Niewypowiedzianej prośbie stało się zadość. Zasłoniłam twarz dłonią przez wzrokiem mężczyzny po drugiej stronie ekranu i znacząco spojrzałam na okno. Nathaniel wziął ze mnie przykład i rówież tam zerknął, uprzednio przykładając rękę do policzka. Skinęłam głową, unosząc lekko brwi. Chłopak mi przytaknął, tłumiąc ziewnięcie. Mając więc jego przyzwolenie posłałam ku Opiekunce cichą prośbę o to, by dała mi siłę. Czując nagły przypływ mocy poruszyłam dłonią w dół i w górę, mrucząc pod nosem zaklęcie. W prawej ręce pojawiło się złote pióro, opalizujące na wiele kolorów. W lewej zaś poczułam papirus. Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiegoś tuszu, jednak nie znalazłam nic sensownego. Zrobiłam więc małe nacięcie na lewym nadgarstku i nabrałam trochę krwi na pióro.
Ulecz i daj moc. - zapisałam. Poczekałam chwilę, aż tusz wyschnie, w akompaniamencie wrzasków faceta, i złożyłam papirus w prostokąt, rzucając nim w stronę Nathaniela. Gdy tylko papier  opuścił moją dłoń poczułam, jak ulatują ze mnie siły. Kartka przybrała kolor żywego złota, a później zniknęła, pozostawiają po sobie lśniące drobiny. Otoczyły one chłopaka, przez co jego rana się zagoiła, a twarz powoli odzyskiwała kolory. Reszty nie było dane mi zobaczyć. Poczułam tylko, że upadam na twardą, cholernie zimną podłogę. I zobaczyłam ciemność.

[ Nath? Udało mi się coś napisać! ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz