16.2.17

Od Vivienne cd. Avarie

Biegnę ile sił w nogach, mając nadzieję, że zgubili mnie. Że są daleko w tyle, a ja przeskakuje przez wielki mur, na który nie mam pojęcia jak się wspięłam. Zeskakuje i pierwszy raz nie odczuwam strachu, gdzie wyląduje, ponieważ na dole nic nie ma. Znowu pustka, ciemność, która ogarnęła miasto, spowiła wszystko i wszystkich, oprócz mnie. Lecę przez parę sekund, aż w końcu ląduje na piasku. A raczej w ruchowych piaskach. Aby się wydostać, chwytam się liny, która zwisa z czarnego nieba i ciągnę. Nic się nie dzieje, aż w końcu lina sama zaczyna się ciągnąć ku górze. Wydostaje się i nie mogę się puścić. Dalej lecę w górę, jakbym chciała dotrzeć do gwiazd. A w rzeczywistości ktoś mnie ciągnie, ale kto? Nie wiem. Nagle lina się zrywa, a ja zaczynam spadać, aż ląduje w wodzie. Nie mogę płynąć, czuję, jak coś mnie ciągnie w dół, a moje powietrze w płucach powoli się kończy. Wypuszczam resztę, gdy próbuj krzyczeć. Ale zamiast tego tylko bąbelki zaczynają ulatywać ku górze, a potwór otwiera paszczę i zagryza ją na moim ciele.
~~~
Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam las. Byłam w ludzkiej postaci i nic nie rozumiałam. Było dobrze, do czasu, gdy nagle coś zaczynało ukuwać mnie w głowę. Jakby setki malutkich igiełek wbijały mi się w czaszkę, powodując dziwne szczypanie, zamieniający się w ból, a na sam koniec w ciemność. Biała kartka od razu rzuciła mi się w oczy. Dlatego, że nie tylko leżała dosłownie przede mną, ale także temu, że była noc, a białe rzeczy łatwo się rzucały w oczy, bynajmniej mi. Przeczytałam treść dalej niczego nie rozumiejąc. Schowałam list do kieszeni i się rozejrzałam. Niczego tu nie było prócz drzew, które tworzyły razem las. I tyle. Zamieniłam się w ducha i wróciłam do miasta, po drodze nie zahaczając o ciało tamtej martwej dziewczynki bez głowy.
~~~
- I co znalazłaś? - pokazałam mu list, po czym chwyciłam w dłoń gorący kubek. Ogrzewałam się nim, a następnie wypiłam jego zawartość. Lubię owocową, słodziutka i taka orzeźwiająca. - Nic nie rozumiem - oddał mi skrawek papieru i wziął się za swoją kawę.
- I myślisz, że ja rozumie? - zapytałam, jakby to była jedna z najoczywistszych rzeczy na świecie. - Mówię ci, jakaś dziewczyna najpierw odrąbała łeb dziewczynce, potem mi próbowałam. Skończyło się tak, że zadziałała na mnie jakąś magią i zostawiła to znikając - powoli denerwowała mnie ta cała sytuacja.
- Myślałem, że jako duch jesteś nietykalna - podniósł jedną brew do góry, jakby złapał mnie na największym kłamstwie, który by mogło odmienić jego los.
- Przez rzeczy. Tak jak duch. Większość magii na mnie też nie działa, ona pewnie zadziała na mnie jakoś psychicznie. Gdybym nic nie odczuwała jako człowiek, jako duch byłabym bezpieczna - wytłumaczyłam.
- Tak czy siak co napiszesz do gazety? - wypiłam do końca herbatę.
- Coś się wymyśli - wzruszyłam ramionami.

<Avarie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz