25.2.17

Od Nifenye

Przejażdżka po lesie, odgłos uderzających o ziemię kopyt, to właśnie dziś spotkało mnie tego ranka. Dzień zapowiadał się na prawdę wspaniale. Panował delikatny mróz, a wszystko przyozdobilo, przebijające się przez chmury słońce. Rumak poniósł mnie tak daleko, że sama straciłam orientację, mimo wszystko nie bałam się, tylko brnęłam dalej w magicznym transie.  Zaufanie... To właśnie łączyło naszą dwójkę, od tak wielu lat. Mijaliśmy kolejne drzewa, rozkoszując się widokiem i zapachem otaczającej przyrody. Nagle moją uwagę zwróciła pewna postać, siedząca obok strumienia. Kto o tej porze roku, siedzi samotnie nad zamarzniętą wodą? Musiałam to sprawdzić, taka była moja natura... Pociągnęłam delikatnie lejce, zmuszając Delejeva do zmiany kierunku. Zwolniłam do stępa zbliżając się, jak po chwili się okazało, do osobnika płci przeciwnej. Na jego twarz opadły kruczoczarne włosy, natomiast na nodze leżała otwarta książka. Najpewniej spał, gdyż już dawno by na mnie zerknął. Chociaż kto wie czy przypadkiem coś mu się nie stał, czy nie przymarzł, zemdlał, czy zupełnie może jeszcze coś innego. W mojej głowie pojawiło sie milion czarnych scenariuszy. Miałam już zsiadać, lecz koń zarżał głośno, przez co młodzieniec odskoczył w bok. Zaśmiałam się cicho pod nosem, przyznam się, ze kamień spadł mi z serca
- Przepraszam za niego, nie chciałam cię przestraszyć - szepnęłam - co robisz sam i opuszczonym lesie? - zapytałam z ciekawości.
[Hiro?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz