- Kocham cię - szepnąłem mu do ucha nie będąc pewnym czy usłyszał. Nie odpowiedział, jego oddech stał się płytki, klatka piersiowa tak samo się unosiła i opadała w takim samym czasie. Spał. Zdjąłem buty i bluzę, która na sobie miałem. Położyłem się po drugiej części łóżka obok chłopaka. Kładąc głowę na poduszce, znowu zacząłem się przyglądać jego twarzyczce. Była taka urocza, spokojna, bezbronna. Objąłem go. Przestałem myśleć o morzu, teraz przez oczami miałem jedynie jego piękną śpiącą twarz. Dotknąłem jego gładkiego policzka. Zacząłem się zastanawiać, jak to by było, gdybym go nie poznał. Kolejne samotne spędzanie, a nawet nie... kolejny brak świąt? Zero poczucia, że komuś na tobie zależy? Że żyjesz dla kogoś, ktoś cie kocha? Brak tej świadomości, że masz dla kogo żyć, kogo kochać? Ja zapewne dalej był bym irytującym i wkurzającym gejem z ulicy, a on być może największym egoistą i ku*wą na świecie, ewentualnie zginąłby wtedy z ich rąk. Nawet nie chce o tym myśleć. Ale już za późno. Zacząłem się zastanawiać, co się stało z tym mężczyzną, któremu wypaliłem twarz. Gdzie on był? Krył się? Zginął? Popełnił samobójstwo? Żyje jak normalny człowiek? Czy może szuka ludzi i planuje zemstę? Nie wiem, ale te święta, moje pierwsze prawdziwe święta chce przeżyć tak jak powinno to się zrobić.
<Yao?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz