Myślałam, że normalny bieg pozwoli mi dogonić chłopaka, lecz gdy wbiegałam po schodach, ten już dobijał się kobiecie do drzwi. Krótka wymiana słów skończyła się, na próbie wtargnięcia do mieszkania staruszki. W ostatniej chwili zagrodziłam blondynowi drogę ręką. Ten jednak, dalej wykłócał się z Księżną Płochaczy Pospolitych, bo inaczej psa się nazwać nie dało. Był po prostu ochydny, a całość dopełniało tło na jakim się znajdował. Różowy szlafrok w kwiatki, ktoś powinien mnie trzymać, bym zaraz nie zwymiotowała. Z każdą chwilą krzyki stawały się coraz głośniejsze, raz po raz krzywdząc moje biedne uszy.
- Cicho być! - wydarłam się najgłośniej jak umiałam.
Wtedy obydwoje spojrzeli na mnie zdziwieni. Zaczęłam odpychać chłopaka na bok, by stanąć przed nim. Ten jednak dalej stał niewzruszony. Wcisnęłam się więc między niego, a starszą panią z wielkim uśmiechem.
- Załatwimy to inaczej - szepnęłam do chłopaka.
Ten machnął ręką, przyglądając się moim poczynaniom. Odwróciłam się przodem do kobiety, by zacząć takie mini negocjacje:
- Dobry wieczór droga pani - ta już miała coś mówić - ady ci ci ci, proszę poczekać ja jeszcze nie skończyłam!
Ta spojrzała na mnie, jakby niedowierzała w to co mówię.
- Z łaski swojej, weźmie Pani tego swojego bulldoga, bo inaczej ten pan zrobi z niego naszyjnik, broszkę czy whatever...
- Nic z niego nie zostanie - burknął pod nosem Hae.
Odwrociłam się do niego przodem, kładąc palec na usta.
- Możesz być cicho? Dziękuję. - odparłam, znowu przyglądając się staruszce - kupi mu pani smycz, zacznie wychodzić na długie spacerki, ewentualnie nauczy sikać do kuwety.
- Ale..
- Ale mnie to nie obchodzi droga pani tak? - spojrzałam na nią powoli się bulwersując, jednak musiało to być teatralne - ma pani w prosty sposób ujmując, ogarnąć psa, bo to co on wyprawia, burzy nie tylko budynki ale cała estetyke kultury! I proszę żeby to sie stało jak najszybciej, bo gdy jeszcze raz usłyszę o takiej sytuacji to mnie szlag trafi na miejscu! Zrozumiała Pani?
Kobieta dalej niemogąc wyjść z podziwu, pokiwała tylko potwierdzająco głową. Uśmiechnęłam się do niej serdecznie, by po chwili zwrócić sie do Haego.
- Wychodzimy - stwierdziłam, łapiąc go pod rękę i ciągnąc w stronę schodów.
[Hae?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz