Zeskoczyłam z kamienia i zawiesiłam karabin na pasie, znajdującym się na klatce piersiowej. Chłopak stał nieopodal, z dłońmi w kieszeniach i przypatrywał mi się, jak jakiemuś cyborgowi. Westchnęłam cicho i narzuciłam na siebie czarną wiatrówkę, podchodząc do niego.
- Kto normalny chowa się na drzewach należących do klubu paintball'owego, co? – warknęłam, rozkładając ręce.
- Nigdzie nie było na.. – zaczął, ale mu przerwałam ruchem dłoni.
- Musiałeś przeskoczyć przez ogrodzenie, oddzielające las od tych drzew. – powiedziałam, nim zdołał się wytłumaczyć. – Poza tym, nie zwróciłeś uwagi na kolorowe plamy na korze?
Chłopak nie odpowiedział. Popatrzył się gdzieś w dal i zaczął pogwizdywać. Z cichym westchnieniem pokręciłam głową i ruszyłam do budynku znajdującego się przy drodze. Przywitałam się z, na oko, czterdziestoletnim właścicielem i odwiesiłam broń na haczyku, płacąc przy okazji za wypożyczenie jej. Za przeszklonymi drzwiami stał ten sam chłopak. Gdy tylko spostrzegł, że się na niego patrzę, wzruszył ramionami i skierował się brukowaną ścieżką w stronę bramy.
- Idiota – burknęłam pod nosem i opuściłam budynek.
[ Reik? NO NIE WIEM CO CI MIAŁAM ODPISAĆ NO. ]