Mocno zdezorientowany powoli przestałem ogarniać, co się działo. Po prostu dla mnie było tego wszystkiego za dużo. Z jednej strony odwieczny wróg całego bloku, z drugiej maleńka dziewczyna przejmująca panowanie nad sytuacją. Na początku myślałem, że pies i babka to komedia, ale aktualny przebieg wydarzeń uświadomił mi, że jednak dopiero śmiech miał się zacząć. Posłusznie podreptałem za Nifenye, po części bojąc się wyrazić jakikolwiek sprzeciw. Jeszcze by mnie zjadła czy coś. A, o dziwo, pożyć jeszcze trochę chciałem i to bez uszczerbków fizycznych, kwestii psychicznych lepiej nie poruszać przy mojej osobie. Temat nieco drażliwy i tyle. Z góry dało się słyszeć niepochlebne słowa narzekania, ale też drugi głos, tym razem męski, ładnie stwierdził, że liczył na rozprawienie się ze staruchą raz na zawsze. Jak widać zawiodłem jego niecodzienne oczekiwania, głównie za sprawą blondynki. Cała złość zeszła ze mnie, jak powietrze z przebitego balonika- szybko, bardzo szybko. Milczałem, nie wiedząc co miałbym powiedzieć i czy aktualnie takie posunięcie byłoby dla mojej osoby bezpieczne. Tak więc użyłem tradycyjnego sposobu i czekałem, aż ona przejmie inicjatywę rozmowy. Z lekko obojętnym wyrazem twarzy stałem się na chwilę jej pieskiem, grzecznym i ułożonym, zdanym na łaskę i niełaskę właścicielki. Ech... I po kiego mi było wychodzenie tak późno po zamknięciu studio?
[Nif? No popatrz, jaki grzeczny xD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz