10.2.17

Od Renesmee CD Mochizou

Gdy Mochizou odstawił butelkę z piciem, położył swoją dłoń na mojej głowie, delikatnie nią posuwając. To uczucie było tak przyjemnie, że poczułam, jak na moją twarz wpływa rumieniec. Dobrze, że w tej sali jest tak ciemno... Po jakimś czasie na ekranie pojawiły się napisy końcowe, a salę wypełniło światło od lampek umieszczonych na ścianach. Szybko zwróciłam wzrom na rudowłosego, a nasze spojrzenia się spotkały. Znowu poczułam, jak oblewam się rumieńcem, jednak twarz Mochiego też blada nie była. Spojrzałam na jego ramię, które dalej trzymałam, dodatkowo ściskając jego niebieską bluzę. Momentalnie puściłam go, odsuwając się na koniec fotela i spuszczając głowę w dół, zasłaniając twarz grzywką.
-Ch... Chyba powinniśmy się zbierać- usłyszałam ze strony chłopaka. Cicho mu przytaknęłam, wstając z fotela, ciągle mając wzrok w podłodze. Odwróciłam się do fotela, biorąc kurtkę w ręce. Gdy znowu się odwracałam, w coś uderzyłam. Spojrzałam w górę i spotkałam się twarzą w twarz z Mochizou. Znowu się zarumieniłam, jednak tym razem szybko się odwróciłam, zanim jeszcze zdążył to zobaczyć. Znając życie i tak zapewne to zauważył, ech... Zaczęłam schodzić po schodach, lekko ściskając w dłoniach swoją kurtkę, słyszałam kroki rudowłosego za sobą. Po chwili znajdowaliśmy się przed wyjściem z kina, zakładając kurtki. Gdy założyłam na swoją głowę czarną czapkę, spojrzałam na Mochiego, który walczył z szalikiem. Co on z nim robi? Westchnęłam, podchodząc do niego i poprawnie mu go zawiązując, uśmiechając się do niego na końcu. Wyszliśmy z budynku, gdzie znajdowało się kino i ruszyliśmy przed siebie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz, by sprawdzić godzinę. Niedługo północ... Wtedy coś sobie przypomniałam.
-Mochizou- zwróciłam się do chłopaka, zatrzymując się w miejscu. Mochizou stanął krok przede mną, wyczekująco na mnie patrząc. -Umiesz jeździć na łyżwach?- spytałam, szeroko się na końcu uśmiechając. Rudowłosy niepewnie skinął głową. Taka odpowiedź w zupełności mi wystarczy. Złapałam Mochiego za rękę i zaczęłam go prowadzić w stronę parku, gdzie powinno znajdować się lodowisko. Chłopak nie protestował, pozwolił, bym go ciągnęła, w zapewne nieznanym mu kierunku. Po kilku minutach ciągnięcia go, w końcu znaleźliśmy się przed lodowiskiem, na którym jeździło parę osób, w większości jednak były to pary. Spojrzałam na mojego towarzysza uszczęśliwionym wzrokiem, jednak ten nie miał kompletnie pojęcia, o co mi chodzi.
-Dzisiaj lodowisko jest otwarte całą noc- wyjaśniłam mu, w końcu puszczając jego dłoń. -Jednak wejście jest za darmo tylko dla... par...- ostatnie słowo wyszeptałam, jednocześnie czując, jak serce mi przyspiesza. Mam nadzieje, że usłyszał to, co powiedziałam. Spojrzałam ukradkiem na Mochizou, który był cały czerwony, i to chyba nie przez zimno. Czyli usłyszał... Mimowolnie również się zarumieniłam, patrząc się bardziej w bok.

<Mochizou? *^*>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz