Ostatni z klientów opuścił salon już jakiś czas temu, a Moon ulotniła się razem z nim. To się nazywa kochana siostrzyczka- zostawić brata z tym całym syfem. Dosłownie. Przez ten cały deszcz podłoga wyglądała okropnie. Co prawda próbowałem ją domyć, jednak za każdym razem zostawały smugi. Bądź mądry, pisz wiersze- kiedyś ktoś mądry powiedział i właśnie to odzwierciedlało tę sytuację. Skłoniła mnie ona nawet do zadzwonienia po sprzątaczkę. I prawie udało mi się uciec od pucowania. Jednak prawie robi wielką różnicę, a kobieta stwierdziła, że w miejscu okaleczania ciała nie będzie pracować. Tak więc skazany zostałem na kontynuowanie gorącej randki z mopem przez następną godzinę. Ostatecznie moje siły się wyczerpały i po prostu rzuciłem wszystko w cholerę. A co tam, najwyżej rano się dokończy. Narzuciłem kaptur na głowę, skórzaną kurtkę na ramiona, słuchawki powędrowały do uszu i wyszedłem. Drzwi otworzyłem z niepotrzebnym impetem wyrażającym moją zmianę nastroju, do tego prawie złamałem klucz, zamykając. Szybkim krokiem postanowiłem oddalić się jak najdalej od tego miejsca. O dziwo ktoś postanowił mnie zatrzymać. Nowość na rynku i te sprawy. Odwróciłem się w stronę, z którego zdawało mi się usłyszeć głos. Przy okazji jedna ze słuchawek wypadła mi z ucha, pozwalając na ponowny kontakt ze światem zewnętrznym. Jakaś dziewczyna leżała w kałuży. Głupia czy liczyła na darmo kąpiel? Jednak jej mina mówiła cośkolwiek innego. Zbierając w sobie resztki męskiego honoru podszedłem do niej i wyciągnąłem rękę skrytą w cienkiej rękawiczce. Twarz skrywałem pod kapturem, na moje szczęście cień zakrył ją prawie w całości, a jasne włosy dokończyły dzieła. Nie chciałem jej przestraszyć swoim wyglądem.
— Sorry, lama ze mnie, nie zauważyłem — mruknąłem, pomagając jej wstać. Drugą ręką wyjąłem klucz od salonu.— Chodź, przebierzesz się w coś suchego. Siostra chyba zostawiła jakieś ciuchy zapasowe.— wskazałem na szklane pomieszczenie.
[Nifenye? Dobre ma serduszko... czasami xD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz