7.2.17

Od Avarie

Muzyka. Kto ją wymyślił? Muszę mu za to podziękować. Ale później. Teraz słucham, słucham boskich nut wydobywających się z małych czarnych słuchawek. Każdy dźwięk, każde brzmienie niesie z sobą inny obraz. Czasem są to ptaki, czasem motyle... A pośród nich wielki koślawy bawół. Zaraz, co? Zdjęłam słuchawki z uszu. Niech będzie przeklęty stwórca dzwonków szkolnych! Pośpiesznie schowałam rzeczy do torby i skierowałam się do sali. Spokojnie, jeszcze kilka miesięcy. Usiadłam na swoim miejscu, tuż przy końcu sali. Zaskakujące jak odpowiednia postawa może sprawić, że będziesz niezauważalny. Wyciągnęłam zeszyt i zaczęłam słuchać monotonnego głosu nauczycielki. Po chwili wzięłam do ręki ołówek. Co by tu... Nagle usłyszałam ćwierkanie. A może? Czemu by nie.

*****
- Avarie Von Meladica! A cóż to ma znaczyć? - z odległych marzeń wyrwał mnie głos nauczycielki. Co znowu? Rysować nie można? Na plastyce?
- Czemu rysujesz ptaki na lekcji francuskiego? No, czekam na wyjaśnienia! - To nie jest plastyka? - odparłam zaskoczona. Okazało się to bardzo złym ruchem. Policzki kobiety zaczerwieniły się. No to mam przechlapane. Pani Pedagog wskazała na drzwi. Porwałam torbę i wybiegłam z klasy. Nie miałam najmniejszych zamiarów iść do dyra. Po prostu uciekłam ze szkoły.

*****

Usiadłam na ławce i westchnęłam. Jesteś z siebie dumna, Avarie? W sumie, to gdzie ja jestem? Rozejrzałam się i zmarszczyłam brwi. Kiedy ja zdążyłam dobiec do parku? Spojrzałam na zegarek. Gwizdnęłam z zaskoczeniem. Od godziny nie mam lekcji! Wolność! Wstałam i skierowałam się do domu. Założyłam słuchawki i poddałam się muzyce. Nie patrząc gdzie idę, otworzyłam drzwi do mojego mieszkania. Usiadłam na fotelu i zaczęłam cicho nucić. Nagle przez chmurę nut i dźwięków przebiło się czyjeś chrząknięcie.
- Ekhem... Mogę wiedzieć co robisz w moim domu?
<Ktuś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz