- Chodź tu - mruknąłem i wystawiłem rękę w jego stronę. Zach śmiał się jeszcze chwilę, ale w końcu złapał mnie za dłoń, a ja pomogłem mu wyjść z wody. Uśmiechnąłem się lekko i posadziłem go sobie na kolanach. Objąłem go stanowczo ramionami i potarmosiłem jego włosy, pozbywając ich nadmiaru wody. Chwilę później postawiłem go na pomoście i odwróciłem tyłem do niego, pochylając się lekko. - Wskakuj, idziemy do domu - mruknąłem i jakie było moje zdziwienie kiedy bez zbędnych protestów wskoczył mi na plecy. Z niewielkim uśmiechem na twarzy podreptałem do swojego domu.
- Zaraz zaraz. Mój dom to w drugą stronę - warknął i pacnął mnie w czoło. Zaśmiałem się cicho.
- Kto powiedział, że idziemy do ciebie? - zapytałem poważnie i otworzyłem drzwi od domu. Zach zsunął się z moich pleców i znów klepnął mnie w czoło.
- Zanieś mnie do domu - syknął. Pokręciłem obojętnie głową i wepchnąłem go do łazienki. Szybko skoczyłem po jakieś ubrania, które kiedyś mu zabrałem i schowałem pod poduszką. Szybko zbiegłem z piętra i wrzuciłem mu je przez otwarte drzwi.
- Kakao może być? - zapytałem i uśmiechnąłem się szerzej, gdy chłopak wychylił głowę zza drzwi i spojrzał na mnie z miną 'tak bardzo dobrze mnie znasz'. Pokręciłem głową rozbawiony i wyciągnąłem gruby koc na kanapę. Ściągnąłem z siebie mokra koszulkę i wszedłem do kuchni, by przygotować nam napój. Kilka minut później wróciłem tam z tacą z dwoma kubkami i talerzem kanapek dla Zacha, który w tym samym momencie owinął się kocem i udawał burrito. Zaśmiałem się cicho.
- Ubierz się - mruknął i od razu sięgnął po kubek z gorącą cieczą. Wytknąłem na niego język i potarmosiłem za włosy.
- A przeszkadza ci to co widzisz?
<Zachie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz