- No oczywiście. Twierdziłeś, że to twoja żona. Miała tyłek jak trzy ciężarówki. Osobiście wolę twój, w negliżu i negliżu. Ale chwila, co ty niby chciałeś zrobić tym swoim przemówieniem, co? – mruknął, mrużąc oczy. Uśmiechnąłem się lekko, zbliżając twarz do jego gorszego odpowiednika
- Chciałem ci uświadomić, że... Jesteś zwykłym frajerem i naiwniakiem – syknąłem, momentalnie poważniejąc. Złapałem go za szmaty, jakimś cudem udało mi się zrzucić go z pomostu. Miałem już zamiar pieprznąć wszystko i zatańczyć zwycięską makarenę, ale poczułem uścisk na kostce. Jednak Zen dopiął swego. Cała moja piękna historia NA NIC, POSZŁA SIĘ WALIĆ Z ŻYCIEM KTÓRE TAK BARDZO MNIE NIENAWIDZI. Ehhh. Z krótkim piskiem wpadłem do wody, próbując zaczepić się o powietrze. Czemu rudzi zawsze muszą przegrać, to kuźny nędzy.
- TY TĘPA AMEBO – warknąłem, wynurzając się. Białowłosy rechotał głupio, opierając się łokciami o pomost. Wciągnąłem głośno powietrze, pozwalając się unieść na wodzie. Spoglądałem w nocne niebo, byłem mokry, a ten debil stracił komórkę.
Rozplaszczyłem swoją dłoń na twarzy i tak po prostu z dupy zacząłem się śmiać. Przymknąłem powieki, z sekundy na sekundę stając się coraz głośniejszym. Zgaduję, że Zen nie za bardzo wiedział o co chodzi, a jego mina mogłaby być supi.
- O mój Boże, nie wierzę w siebie – wydusiłem, kładąc drugą rękę na klacie. Spojrzałem na niego, to znaczy się na Westfalla, on nie zasługuje na bycie bogiem, ponownie uśmiechając się – Nie sądziłem że jesteś na tyle słaby, że zamiast do łóżka, zaciągniesz mnie do kałuży, idioto – zachichotałem, tak właśnie, usiłując utrzymać się na powierzchni – Mogłeś ładnie mnie poprosić, tak jak tych ludzi ze sklepu o lampki. Kupię ci kiedyś poradnik, jak zamoczyć. Chociaż nie, nie, już to zrobiłeś. Teraz stawowi jest smutno, gratuluję. Ale wyciągnij mnie stąd, zimno mi. OTUL MNIE SWOIM CIAŁEM, ZENONIE~! – parsknąłem, dodając do kompletu na mordzie ostatnią dłoń. Miałem załamanie i czułem się tak, jakbym serio się naćpał
< Zen? 👋 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz