- Złość piękności szkodzi - zaśmiałem się i przejechałem językiem po zębach, tym samym zgarniając resztki smakowitej krwi. - Minęło tyle czasu, a ty nadal smakujesz tak samo. Jak uroczo - mruknąłem i objąłem go ramionami. Wkurzony chłopak zaczął odczepiać od siebie moje palce jeden po drugim i gdy pozwoliłem mu iść, tak po prostu poszedł przed siebie ignorując cały świat. Prawdopodobnie znowu myśląc o tej swojej
Beatce czy jak jej tam było. Nie sądziłem, że można być tak bardzo uzależnionym od swojej broni, serio. Wyszczerzyłem się jak głupi i poszedłem za nim zatrzymując się sekundę później. - A ty przypadkiem nie miałeś wypłacić hajsu? - zapytałem i podrapałem się po głowie. Zach odwrócił się z piorunującym spojrzeniem i podszedł do bankomatu, w tym samym czasie pokazując mi środkowy palec. Zaśmiałem się cicho i złapawszy go za rękę, przygryzłem jego palec z uśmiechem.
- Zboczeniec - warknął i wyrwał ode mnie swoją dłoń. - Nie jesteś Becią, nie dotykaj moich rąk! - a więc to była Becia. Czasem to nie jest to samo? Mentalnie wzruszyłem ramionami i znowu objąłem lekko chłopaka, chowając twarz w jego włosy.
- Ale ja tak bardzo tęskniłem, Zachieee - jęknąłem przeciągle i wysunąłem dolną wargę. - Co miałeś zamiar zrobić z tą kasą o trzeciej w nocy, co? Znając twoją niezdarność pewnie wywaliłeś się gdzieś po drodze, prawda? Mój mały niezdarny chłopiec - zacząłem go przedrzeźniać, za co dostałem po głowie.
<Zachie? Sorka, ze krótkie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz