- Idź zjedz fiuta frajerze – przegiął i w dodatku bezkarnie się zaśmiał. W Zacha się nie rzuca. On to robi z innymi. No ale spoko, jeśli chce wojny, to będzie ją miał. Tylko, że trochę później. Jakimś cudem udało mi się wygrzebać z koca, nie wylewając kakaa. Punkt dla mnie. Ospałym ruchem podszedłem do okna, trzymając kubek w łapie. Już miałem mówić, że pójdę domu, ale cóż, świat ponownie zmienił plany. Na dworze wiało, i to cholernie. Drzewa się uginały, a przed szybą pojawiło się lewitujące dziecko. Także drogie ludy, pamiętajcie, kiedy dzieci zaczynają lewitować, wiatr się zbiera. Spiąłem się momentalnie, łapiąc drugą dłonią za uchwyt.
- No nie mów, że dalej się wiatru boisz – westchnął, chwilę później otaczając mnie ramionami. Syknąłem krótko, poruszając się nerwowo. Czemu on mnie dotyka, no.
- Odczep się, dobrze wiesz że zginiemy. Jaaa to wiem też iii jutro obudzimy się w grobie. Zaklepuję sobie pokrzywy zamiast kwiatków. Poza tym, weź mnie nie macaj, nie lubię tego – mruknąłem, przymykając oczy. Jeszcze raz mnie tycnie to wsadzę mu miotłę do gardła.
- Pamiętasz co ci mówiłem, kiedy się bałeś? – powiedział cicho, zwiększając uścisk.
- Tak, moja babcia ma już kupiony kaganiec – parsknąłem, odpychając go od siebie – Ale co do mojego problemu ma ta stara komoda, co? – boże, naprawdę schodzimy na jej temat? To takie smutne, ile to razy mnie wygoniła z domu, albo poszczuła psami. Twierdziła, że zbyt lepię się do jej wnuka, chociaż było odwrotnie. Naprawdę była ślepa, widocznie za dużo razy widziała się w lustrze. A miała ich dość sporo, jak na takie coś, czym ona jest. Do ludzi na pewno się nie zalicza.
- No właśnie! Chwila co – spojrzał na mnie jak na idiotę – Nie, dobra, nieważne. To chcesz stąd wyjść, czy nocujesz? – stęknął zrezygnowany, przecierając oczy palcami. W odpowiedzi wziąłem koc i poszedłem do łazienki. Walnąłem go do wanny, siadając na jej brzegu. Zen stanął w progu, nie za bardzo wiedząc co ma zrobić. Uśmiechnąłem się sztucznie, opierając o ścianę.
- Po pierwsze, będę spał w wannie. Zawsze chciałem to zrobić, ale u siebie takiej nie mam. Poza tym, w drzwiach jest zamek, więc będę miał pewność, że mnie nie zgwałcisz. Ostatnie, skąd do kija pana miałeś moje ubrania? Szukałem ich dwa lata, koleś tak się nie robi – biały wykrzywił się niezręcznie, wzruszając ramionami. Wstałem na równe nogi, wypchałem go z pomieszczenia, po czym zamknąłem się w bezpiecznej strefie – Będziesz szczał po nogach, to za karę cwelu – wykrzyknąłem, wracając do łóżka. No okej, to będzie długa noc.
< Brak weny i ból życia dają się we znaki 👌 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz