Owszem widziałem wszystkie posyłane mi spojrzenia, ale sam nie miałem pojęcia co ma powiedzieć. Grunt to mówić prawdę, co nie? Nie sądzę, by dziadek był w stanie mu zaufać, gdyby miał kłamać. Ze zmarszczonymi brwiami spojrzałem w lusterko posyłając mu karcące spojrzenie, na które bezradnie uniósł ramiona do góry. Przewróciłem oczami i uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco. Może gdybym nie był zajęty porozumiewaniem się z blondynem przez odbicie, zauważyłbym lekki uśmiech na twarzy staruszka i kochające spojrzenie, kiedy obserwował nas po kryjomu. Nie minęło sporo czasu, a podjechaliśmy pod znajomy dom. Z ogromnym uśmiechem na twarzy odpiąłem pas i wyszedłem z samochodu, tym razem samemu ciągnąc za sobą swoje rzeczy. Dziadek przewrócił oczami i wziął ode mnie nosidło z Alexem, po czym podreptał do środka budynku, zostawiając nas na zewnątrz, skąpanych w białym puchu, który zaczął lecieć z nieba. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i złapałem Cole'a za przedramię ciągnąc go do środka. Roześmiany ściągnąłem buty i wbiegłem do salonu, rzucając torbę gdzieś wgłąb. Później jej poszukam. Rozradowany wskoczyłem na puchaty dywan i wtuliłem w niego policzek, uważnie obserwując speszonego chłopaka stojącego w progu.
- Proszę proszę. Collin nie wie co ze sobą zrobić - zaśmiałem się i poklepałem miejsce obok siebie. Blondyn zaczął imitować moje gadanie, ale podszedł do mnie uśmiechając się lekko.
- Postaw siebie na moim miejscu - mruknął i zaczął głaskać mnie po głowie. Mruknąłem cicho jak kot i wpakowałem głowę na jego kolana, oddając się uspokajającym ruchom.
<Cole?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz