1.12.16

Od Yaotzina cd Collina

Wiem, że ostatnio nie myślę za wiele. Postępuję szybko, bez analizy ruchów, co nie działa na moją korzyść. Jednak mam obok osobę, która zna mnie trzy dni i pomaga bardziej jak własna rodzina. Wysunąłem dolną wargę i ściągnąłem kaptur z głowy, patrząc tępo w ekran, uśmiechając się i chichocząc od czasu do czasu. Dzieci. Małe i urocze stworzonka, które mogą być wkurzające kiedy obudzą cię w nocy głośnym płaczem, jednak dają wiele radości swoją obecnością. Może załatwiłbym sobie pracę opiekunki dla takich małych szkrabów. Oglądając bajkę, nieświadomie przytuliłem do siebie poduszkę jak małe dziecko i wtuliłem w nią twarz. Wtedy do mnie dotarło.
- Która godzina? - krzyknąłem i podskoczyłem w miejscu.
- Koło czternastej, a co? - odpowiedział zdziwiony Collin. Uniosłem się szybko ignorując palący ból w tyłku i zacząłem biegać po całym pomieszczeniu.
- Moje dziecko zostało same w domu! - wrzasnąłem i pociągnąłem się za włosy.
- Jakie dziecko? - zapytał, nie bardzo rozumiejąc to co mówię. No tak, przecież nie zaczaił, że chodzi o puchatą kulkę rozkoszy zwaną inaczej kotem.
- Alexandre! Zapomniałem go rano nakarmić jak wychodziłem do warzywniaka. Pewnie jest teraz głodny, a do tego samotny. Musze do niego wrócić - wymamrotałem zrozpaczony. - Zostawiłem mojego synka, teraz będzie mnie nienawidził...
Zrozpaczony usiałem na podłodze i schowałem twarz w dłoniach. Dlaczego nie pomyślałem o tym wcześniej? Wiem, że przejmuję się nim bardziej niż swoim zdrowiem, ale w tym momencie mnie to nie obchodzi.
- Collin musimy do niego iść - warknąłem i uniosłem się szybko, ciągnąc go za zdrową rękę do wyjścia.

<Cole?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz