24.12.16

Od Yaotzina CD Collina

Z tej okazji, że tak trochę późno, ale rodzina sprawia, że płaczę, bo nie śpią by życzyć mi 100 lat (No Thanks), tak nagle mam mały przypływ weny, więc trzyman to tutaj xD Btw napisałam to i mialam zawał bo pokazało mi się tylko 1 zdanie >.>
Wysunąłem dolną wargę niezadowolony, ale bez zbędnych protestów ubrałem się całkowicie i stanąłem przy drzwiach. Znudzony usiadłem po turecku i sięgnąłem po telefon. Szybko wszedłem na Instagrama, by sekretnie zrobić zdjęcie nagim plecą Cole'a i umieścić je z podpisem Rejsik z powrotem do domku =^^=. Gdy tylko się odwrócił udałem, że robię sobie selfie i wytknąłem język do aparatu. Sekundę później schowałem telefon i z pomocą chłopaka wstałem z podłogi.
~Time Skip~
- Yao wstawaj - usłyszałem cichy szept, na co mruknąłem o kolejne pięć minut. Blondyn jednak poklepał mnie lekko po policzku i pocałował w nos, tym samym budząc mnie całkowicie. Przetarłem zmęczone powieki i uniosłem się z jego ramienia. Mruknąłem ciche "Co?" i spojrzałem na niego. - Jesteśmy - zaśmiał się cicho i wstał z łóżka zabierając nasze torby. Uniosłem podejrzliwie brew.
- Wychodzimy na pokład, a ty jesteś podejrzanie entuzjastyczny - mruknąłem i przejechałem dłonią po przydługich włosach. Co jakbym je ściął? Westchnąłem cicho i podążyłem jego krokiem, póki nie znaleźliśmy się w porcie. Dosłownie sekundę później zauważyłem niebieski samochód dziadka, który stał obok uważnie nam się przyglądając. Rozradowany rzuciłem się pędem w jego stronę i skoczyłem mu w ramiona, zapominając o jego słabym kręgosłupie. - Dziadek! - wydarłem się i oblotłem go nogami w pasie. Następnym co można było usłyszeć to dziwny odgłos strzelenia i niezadowolony jęk mężczyzny. Odskoczyłem od niego natychmiastowo. - Przepraszam - skruszyłem się i odwróciłem się, by zobaczyć niepewnie przyglądającego nam się Cole'a. Rozumiejąc napiętą atmosferę przygryzłem dolną wargę i zacząłem przebiegać wzrokiem z jednego do drugiego.
- Witajcie - westchnął w końcu statuszek i po podrapaniu się w brodę podszedł do blondyna i objął go w stalowym uścisku, wyraźnie szeptając... - Zranisz go tylko, a pokroję cię moim nożem do pierogów - zaskoczony postanowiłem interweniować.
- Dziadku to jest Cole, Cole mój dziadek. I bez zabijania, bo jak wam zaraz w coś nożem walnę to zobaczycie - warknąłem i naburmuszony usiadłem na miejscu pasażera. Domyśliłem się, że po pogawędce dołaczyli do mnie. - Będę mógł robić pierniki? - zapytałem, przypominając sobie o corocznej tradycji. - Yao, a ty pamiętasz że obchodzimy święta szóstego i siódmego stycznia? - odgryzł się staruszek. Zaśmiałem się cicho.
- Ale nie wyznajemy prawosławia, więc możemy robić je normalnie - wyklepałem i spojrzałem na siedzącego cicho chłopaka.
<Cole?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz