-Mochizou- odpowiedział, odwróciwszy wzrok, gdy spojrzałam w jego oczy. Nagle zza zaplecza wyszedł barman i postawił przede mną uroczy biały kubek w pomarańczowym sweterku. Cicho podziękowałam mężczyźnie, który zaraz znowu zniknął za drzwiami, które prowadziły zapewne na zaplecze. Cicho westchnęłam, po czym wzięłam kubek w dłonie i upiłam mały łyczek. Gdy tylko odstawiłam przedmiot na blacie, zmrużyłam oczy. Poparzyłam sobie język...jak zwykle zresztą. Nagle usłyszałam dobrze znaną mi piosenkę Melanie Martinez "Cry Baby", która służyła mi jako dzwonek, gdy ktoś do mnie dzwonił. Momentalnie wzięłam telefon do ręki i przesunęłam zieloną słuchawkę, by odebrać połączenie.
-H...-
-No siema młoda. Jak tam się trzyma moja ulubiona siostra?- usłyszałam głos Leo, który-nie trzeba było być jasnowidzem-już się upił. Natychmiastowo się rozłączyłam. Nie będę gadać z wypitym bratem, nie ma mowy. Znowu usłyszałam piosenkę z mojego telefonu, jednak tym razem przesunęłam czerwoną słuchawkę i wyciszyłam telefon, z powrotem chowając go do kieszeni spodni. Zwróciłam się w stronę Michizou, lekko się uśmiechając. Chłopak akurat wziął łyk swojego napoju, po czym na mnie spojrzał i zakrztusił się zapewne ciepłym płynem, po kolorze mogłam stwierdzić, że była to gorąca czekolada lub coś podobnego. Zaczął kaszleć, a ja automatycznie zaczęłam klepać go po plecach. Zaśmiałam się, sama po chwili wziąwszy łyk herbaty, która nie była już tak gorąca, jak za pierwszym razem.
-Mochi... Jeśli mogę tak do ciebie mówić- zagadałam do rudowłosego. Ten tylko lekko skinął głową. -Czemu tak późno siedzisz w kawiarni całkiem sam?- spytałam go, znowu lekko się do niego uśmiechając.
<Mochizou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz