Dziewczynka ujęła w swe drobne dłonie sztylet, niewiele mniejszy niż jej przedramię. Z trudem zdołała obronić ciosy swojego mistrza. Dzisiejsza lekcja miała na celu nauczyć jej wytrzymałości i siły. Dlatego każde jego cięcie było silniejsze, niźli poprzednie. Pierwszą ranę zrobił jej na obojczyku. Była płytka i niegroźna; nie pozostała po niej nawet blizna. To zdenerwowało jej mistrza. Pochwycił broń dziewczynki, a ją samą kopnął w zranione miejsce. Siła odrzutu była tak mocna, że zaskoczone dziecko wpadło do błota. Nagle rozcięcie zapłonęło żywym bólem. Zostało zabrudzone, przez co wdało się w nie zakażenie.
Przewróciłam się na drugi bok, starając się wyzbyć niemiłego wspomnienia z pamięci. Arobynn był, i prawdopodobnie nadal jest, sadystą. Jego nauki nie da się zapomnieć. Westchnęłam cicho, tak, by nie obudzić mojego towarzysza, i przetarłam oczy. Nawet nie spostrzegłam, kiedy znów zapadłam w sen.
Leśna polana. Mężczyzna krąży wokoło dziesięciolatki, niczym sęp czekający na ofiarę.
- Lewą! Teraz lewą! - krzyknął wprost do jej ucha. - Podejdź do mnie. - dodał, nagle ze spokojem. Dziewczynka nieufnie do niego podeszła, wręcz się skradała. Ręka mężczyzny wystrzeliła, jak z procy. Chwycił prawe przedramię dziesięciolatki i cisnął nim o pobliskie drzewo. Z gardła dziewczynki wyrwał się przeraźliwy krzyk, a przed oczami pojawiły się mroczki. Po parukrotnym mrugnięciu dostrzegła kość, wystającą z jej ręki. Z trudem powstrzymała wymioty na widok mięsa i krwi, która bez przerwy wypływała z otwartego złamania.
- Teraz została ci tylko lewa! - zawołał jej mistrz i przeraźliwie się zaśmiał.
Ze snu wyrwało mnie nagłe szczeknięcie. Podniosłam się z łóżka rozbudzona, jakbym wypiła dwa kubki kawy. Przeszedł mnie dreszcz, gdy nagie stopy dotknęły zimnej podłogi. Max zaszczekał jeszcze dwa razy, budząc przy tym Hiro. Zza drzwi dobiegło głośne przekleństwo i oddalające się, szybkie kroki. Nie zważając na to, że miałam na sobie szorty i bokserkę wybiegłam z pokoju. Zobaczyłam znajomą mi postać. Gdy ta usłyszała psa, odwróciła się w moją stronę. Przez znienawidzone przeze mnie, szare oczy przemknął strach i rozbawienie, po czym Arobynn rozpłynął się w powietrzu. Dosłownie sekundę później zrozumiałam jego intrygę. Miałam nadzieję, że Hiro pozostał w pokoju, wraz z klejnotem. Oraz, czego byłam najmniej pewna, że nic mu się nie stało.
[ Hiro? Co u Ciebie? :'D ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz