21.12.16

Od Renesmee CD Mochizou'a

Wyszłam z domu najszybciej, jak tylko mogłam, nawet nie patrząc jakie buty i kurtkę zakładam. Znowu przyszli... Znowu znajomi Leoandra przyszli do nas na mecz... Musiałam jak najszybciej opuścić nasze mieszkanie, puki nie spytali mnie, czy mam na sobie bieliznę, lub czy mam porządek w pokoju... Ciarki przeszły mi po plecach, gdy ostatnim razem biorąc prysznic, jeden z jego kumpli wszedł mi do łazienki, myśląc, że to ubikacja. Pokręciłam głową, odganiając od siebie te myśli. W końcu znalazłam się na dworze, ze strachem patrząc, co na siebie założyłam. Odetchnęłam z ulgą, gdy zauważyłam, że na swoich nogach mam niedawno kupione buty Eskimosów a na sobie zapiętą po samą szyję moją ulubioną czarną kurtkę. Włożyłam ręce do kieszeni, gdzie od razu wyczułam jakiś przedmiot. Wyciągnęłam go z kurtki i od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Czyli z głodu nie umrę, pieniądze są ze mną. Ruszyłam spod klatki schodowej w miasto. Krążyłam po ulicach, nie wiedząc zbytnio, gdzie by się udać. W pewnym momencie zauważyłam jakąś kawiarnie. A może by tak ciepła herbata owocowa... Ewentualnie szarlotka z lodami. Skierowałam się na pasy, przez które zaraz przeszłam, bo nie zauważyłam żadnego jadącego pojazdu. Wszyscy w domu oglądają mecz piłki nożnej jak Leo i jego przyjaciele. Po chwili znalazłam się już w środku lokalu, gdzie grała jakaś sztywna muzyka, jak to określa Leoander...
-Dobry wieczór- przywitałam się z facetem zza lady oraz z jakimś rudym chłopakiem, niewiele młodszym ode mnie, bądź w moim wieku. Rozpięłam kurtkę i usiadłam obok rudowłosego. -Czy jest może herbata o smaku śliwki z cynamonem?- spytałam z nadzieją w głosie. Kiedyś Leo zrobił nam tę herbatę i od razu ją pokochałam. Facet dziwnie na mnie popatrzył. Chyba jednak nie... -To poproszę zwykłą owocową- powiedziałam, biorąc głowę na dół zawiedziona. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni, by sprawdzić która godzina. Chyba posiedzę tu do końca meczu i półgodziny dłużej... Westchnęłam, mam nadzieję, że Ren daje sobie radę. Zapewne leży na kolanach brata, domagając się pieszczot, lub leży rozwalony na moim łóżku. Spojrzałam na tapetę w telefonie, która przedstawiała szpica z garnkiem na głowie. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

 <Mochizou?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz