Wyszłam z domu najszybciej, jak tylko mogłam, nawet nie patrząc jakie buty i kurtkę zakładam. Znowu przyszli... Znowu znajomi
Leoandra
przyszli do nas na mecz... Musiałam jak najszybciej opuścić nasze
mieszkanie, puki nie spytali mnie, czy mam na sobie bieliznę, lub czy
mam porządek w pokoju... Ciarki przeszły mi po plecach, gdy ostatnim
razem biorąc prysznic, jeden z jego kumpli wszedł mi do łazienki,
myśląc, że to ubikacja. Pokręciłam głową, odganiając od siebie te myśli.
W końcu znalazłam się na dworze, ze strachem patrząc, co na siebie
założyłam. Odetchnęłam z ulgą, gdy zauważyłam, że na swoich nogach mam
niedawno kupione buty Eskimosów a na sobie zapiętą po samą szyję moją
ulubioną czarną kurtkę. Włożyłam ręce do kieszeni, gdzie od razu
wyczułam jakiś przedmiot. Wyciągnęłam go z kurtki i od razu uśmiech
pojawił się na mojej twarzy. Czyli z głodu nie umrę, pieniądze są ze
mną. Ruszyłam spod klatki schodowej w miasto. Krążyłam po ulicach, nie
wiedząc zbytnio, gdzie by się udać. W pewnym momencie zauważyłam jakąś
kawiarnie. A może by tak ciepła herbata owocowa... Ewentualnie szarlotka
z lodami. Skierowałam się na pasy, przez które zaraz przeszłam, bo nie
zauważyłam żadnego jadącego pojazdu. Wszyscy w domu oglądają mecz piłki
nożnej jak Leo i jego przyjaciele. Po chwili znalazłam się już w środku
lokalu, gdzie grała jakaś sztywna muzyka, jak to określa
Leoander...
-Dobry
wieczór- przywitałam się z facetem zza lady oraz z jakimś rudym
chłopakiem, niewiele młodszym ode mnie, bądź w moim wieku. Rozpięłam
kurtkę i usiadłam obok rudowłosego. -Czy jest może herbata o smaku
śliwki z cynamonem?- spytałam z nadzieją w głosie. Kiedyś Leo zrobił nam
tę herbatę i od razu ją pokochałam. Facet dziwnie na mnie popatrzył.
Chyba jednak nie... -To poproszę zwykłą owocową- powiedziałam, biorąc
głowę na dół zawiedziona. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni, by
sprawdzić która godzina. Chyba posiedzę tu do końca meczu i półgodziny
dłużej... Westchnęłam, mam nadzieję, że Ren daje sobie radę. Zapewne
leży na kolanach brata, domagając się pieszczot, lub leży rozwalony na
moim łóżku. Spojrzałam na tapetę w telefonie, która przedstawiała szpica
z garnkiem na głowie. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
<Mochizou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz