Zacisnąłem dłonie w pięści, odwróciwszy wzrok. Nie mogłem nic zrobić... Nie było mowy o powrocie tam. Celaena jest zbyt słaba, zaś walka w pojedynkę z hordą zdziczałych wojowników prezentowała się jako rzecz niemożliwa do wykonania. Spojrzałem na niebieskowłosą, jednak przez jej błagalny wzrok z odrobiną wyrzutów momentalnie odwróciłem głowę. Podniosłem się z miejsca, spoglądając w szare niebo.
- Chodźmy... - mruknąłem cicho, nie odwracając nawet wzroku.
- Nie! Musimy je pomóc! Musimy! - zaprotestowała gwałtownie dziewczyna.
Nie zważając na jej słowa, chwyciłem ją i wzbiłem się w powietrze. Pomimo prób wyrwania się, dotarłem wraz z Celaeną do mojego mieszkania.
- Odpocznij. Gdybyś czegoś potrzebowała nie wahaj się poszperać w szafkach. Zaraz wrócę - rzuciłem, wychodząc.
Na wszelki wypadek zamknąłem drzwi na klucz, przez co poczułem się jeszcze gorzej. Nie chcę jej narażać na niebezpieczeństwo, lecz trzymanie jej w zamknięciu mija się z celem. Otworzyłem więc drzwi, prosząc, aby zamknęła się od środka. Na zewnątrz padał deszcz, co nieco poprawiło mi humor. Czasami to zjawisko jest potrzebne. W akompaniamencie kropel uderzających o ziemię można w spokoju pomyśleć. Narzuciłem na głowę kaptur, a ręce schowałem do kieszeni. Wypuściłem w powietrze obłok pary. Ciekawe, że przy takiej temperaturze jeszcze nie ma śniegu. Nagle usłyszałem czyjś znajomy głos, dobiegający zza rogu. Ostrożnie przywarłem do ściany budynku, chcąc usłyszeć jak najwięcej.
- Tak... Uciekli... Było blisko, ale niestety... - dobiegły słowa do moich uszu.
Zszokowany słuchałem całej tej rozmowy. Gdy ta dobiegła końca, ujrzałem obraz, który ostatecznie potwierdził moje przypuszczenia. Z ciemnej uliczki wyszła znana mi kobieta, o imieniu Megan. Na szczęście od razu skierowała się w przeciwną stronę, nie zdając sobie nawet sprawy z mojej obecności. Poczułem falę wściekłości, przez co miałem ochotę zamordować dziewczynę na miejscu. Nie pozwoliłem jednak, aby wściekłość przejęła nade mną kontrolę, gdyż wiedziałem, jakie będą tego skutki. Wiedziałem aż za dobrze. Wziąłem kilka głębokich wdechów, po czym szybkim krokiem wróciłem di mieszkania. Otworzyłem drzwi, wchodząc następnie do salonu. Z przerażeniem dostrzegłem brak niebieskowłosej, toteż począłem nawoływać i szukać jej po całym mieszkaniu.
- Co znowu?! - usłyszałem z mojej sypialni.
Stanąłem w drzwiach, gdzie ujrzałem, jak Celaena przegląda moje szafki. Odetchnąłem z pewną ulgą na sercu.
- Wybacz... Chyba jestem teraz nieco przewrażliwiony... - mruknąłem. - A tak poza tym... Co ty robisz?
- Idę odbić Megan - odparła stanowczo.
- Nie wysilaj się. Nie zgadniesz kogo dziś spotkałem! - zawołałem udając ironiczną ekscytację. - Pewną panienkę, całą i zdrową, bez najmniejszego zadrapania, żalącą się do telefonu, że uciekliśmy!
[ Celi? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz