23.12.16

Od Hiro - Cd. Celaeny

Donośny głos Max rozbrzmiewał w cały pokoju, jednak sam pies leżał unieruchomiony na ziemi dziewczyna szybko wstała i wybiegła przez drzwi. Jedyne co zdążyłem zobaczyć to jej blade oblicze, gdyż w miejscu drzwi jak z podziemi wyrosła ściana, później słyszałem już tylko okrzyki oraz tupot bosych stóp o deski na korytarzu. Jednocześnie w pokoju pojawiła się postać w czarnym płaszczu, wzięła torbę Cel i już chciała uciec, gdy sztylet przyszpilił jej płaszcz do podłogi. Obejrzała się w moją stronę po czym zrzuciła szatę. To ten człowiek z wczoraj, idiota nie znający się na nadprzyrodzonych mocach, skurwysyn który dręczył Celaenę!  Nie miałem zbyt dużo czasu na reakcję. Wyciągnąłem miecz wypowiadając te dwa magiczne słowa:
- Dzisiaj umrzesz!
Rzuciłem się na niego, przez co zaklęcie teleportacyjne zadziałało i na mnie. Znaleźliśmy się na ulicach tego miasteczka rodem z opowiadań fantasy, moja towarzyszka stała przy drzwiach wejściowych z podkuloną nogą. Patrzyła się na niego pełnym nienawiści spojrzeniem, nie zdążyłem nic zrobić nim wystrzeliła w niego jak z procy wraz ze swoim mieczem, w tym samym czasie jegomość wyciągną zza pasa sztylet i sprawnie nim operując odbija ataki dziewczyny. Tempo tej walki na prawdę zadziwia, i to bez żadnej umiejętności specjalnej, chyba nie chciała bym się wcinał, bo drugą ręką ewidentnie zasugerowała mi bym się nie wtrącał. Miałem wrażenie, że oboje znają każdy swój ruch i przewidują je w przód. Wszystko zmierzało w coraz lepszą stronę Cel przecięła ramię torby i kopnęła ją za siebie, lecz moja towarzyszka chyba nie przemyślała dwóch rzeczy:
Pierwsza - gość ma pakt z demonem.
Druga - ta cholerna kostka.
Jakby na potwierdzenie moich słów jej przeciwnik zaczął poruszać się z jeszcze większą prędkością spychając dziewczynę do defensywy z każdym sztychem mieczy coraz bardziej się cofała, później odezwała się kostka przez co upadła na kolano. Jej przeciwnik nie wahał się ani chwili by to wykorzystać, uderzył mieczem celując w kark. To byłaby tragedia gdybym nie zainterweniował, w ostatniej chwili wyciągnąłem ją spod ostrza miecza który zarył w ziemie.
- Wybacz, ale to jest także moja walka - powiedziałem
Pocałowałem ją w czoło i wyciągając ostrze ruszyłem na mojego przeciwnika. Pierwszy cios padł z miejsca gdzie nie powinien mnie widzieć, mimo to został odbity bez najmniejszego wysiłku.
- Co, mnie się już fory nie należą?
Skierował na mnie swój zimny wzrok, a nad nim wyczuwałem unoszącego demona który powtarzał:
- Koniec tej zabawy, zabij go!
Chyba jednak nie chce się ze mną bawić, zobaczymy czy faktycznie jest tak potężny.
Stałem w miejscu czekając na jego ruch, skierował ostrze w moją stronę po czym uderzył. Jedyne co widziałem to ledwie smugę, z trudem udało mi się zablokować jego miecz.
- Czas przejść na wyższy poziom!
Bez wahania uaktywniłem moją moc po czym otwarłem trzy portale jeden za drugim, cofając się przekroczyłem każdy z nich, w tym momencie byłem w stanie go doścignąć.  Z każdym następnym atakiem demon denerwował się coraz bardziej, a swoją złość wyładowywał na swoim podwładnym. Tempo wzrosło jeszcze bardziej, mogę nawet sądzić, że patrząc z zewnątrz ciężko jest go złapać wzrokiem, byłem zmuszony użyć kolejnych wrót, lecz tym razem otwarłem, aż pięć bram co było do tej pory moim limitem. Przebiłem każdą z nich, w tym stanie jeszcze nikt nie był w stanie mi dorównać.
- Kończmy to!
Zaatakowałem z jeszcze większą zażartością, przeciwnik nie był w stanie mnie złapać, a każde kolejne cięcie powodowało na jego ciele nową ranę. Jakże byłem głupi myśląc, że następnym atakiem zakończę ten pojedynek. Demon miał dość i bez ostrzeżenia przejął jego ciało.
Miecz skierowany w jego serce pędzący z niewyobrażalną prędkością został zatrzymany gołą dłonią. Czy to jest sen? Jeśli tak to mam nadzieje jak najszybciej się z niego obudzić!
Druga dłoń chwyciła mój przegub i cisnęła mnie w stronę najbliższego budynku. Czułem jak kości w mojej klatce piersiowej pękają, lewą ręką nie było mowy o najmniejszym ruchu a ramie było przebite przez wystający kawał drewna. Miecz leżał wbity tuż nad moją głową, a ciało mojego przeciwnika z sekundy na sekundę coraz bardziej przypominało tego pomiotu którego widzieliśmy w lesie. Chwilę później był dosłownie o krok od upragnionego przedmiotu.
- Zostaw to przeklęty! - wykrzyknąłem
Skierował swój wzrok wprost na mnie
- A co taki szkodnik jak ty może mi zrobić?
- Oj, nie doceniasz mnie, a to błąd.
Z ledwością zsunąłem się z kloca, rana zaczęła obficie krwawić. Chwyciłem miecz w drugą dłoń:
- Jesteś ostatnim stworzeniem które, ma prawo mnie zabić! - demon zaczął obserwować mnie z zaciekawieniem.
Wstałem i ledwo trzymając się na nogach uaktywniłem moją moc. Dotknąłem ostrza swojego miecza który zaświecił cały wygrawerowany w znakach runicznych. Zaczerpnąłem całą siłę jaka mi została i wtłoczyłem w ostrze które znienacka zapłonęło zwielokrotniając ją. Całe moje ciało stanęło w niebieskim płomieniu a na plecach wytworzyło się coś na kształt skrzydeł z energii.
- Jakieś ostatnie życzenie?
Ruszyłem w szaleńczej szarży, teraz już pierwotne portale niebyły mi potrzebne ostrze przecięło skórę demona w ułamku sekundy po tym jak wystartowałem. Chwycił swój miecz w obie dłonie i zaczął walczyć, nasze ostrza stykały się raz za razem, nie wiem jakim cudem na ciele potwora pojawiało się z momentu na moment coraz więcej ran. Sam nie do końca wiedziałem o co chodzi, ostrze jakby samo poruszało się zgodnie z moją wolą, pozwalając zadać mu obrażenia pomimo bloków.
- Teraz to mnie na prawdę wkurzyłeś - wykrzyczał
Jego ręce nagle się rozdwoiły, a każda posiadała miecz wykonany w najgłębszych czeluściach piekła.
- Zdychaj nędzny robaku - wrzasnął po czym rzucił się na mnie
Nie zostało mi za wiele czasu, czułem jak energia coraz szybciej zanika. Pozostało tylko jedno wyjście, musiałem wykończyć go pojedynczym atakiem. W rękawie został mi już tylko jeden as, pora go użyć. Proszę, nie zawiedź mnie teraz! Ruszyłem w jego stronę, po czym otwarłem dwie bramy w jednym czasie wpadłem do pierwszej która chwilę później została zniszczona przez uderzenia stwora, sekundę później wyszedłem z drugiej wbijając mu ostrze prosto w serce. Ostrze eksplodowało zebraną w nim energią. Demon padł na kolana z wielką dziurą w brzuchu po czym zaczął płonąć by po chwili zamienić się w kupkę popiołu z której wypadła moja broń. Zaledwie kilka sekund później upadłem na plecy krwawiąc z każdego zakamarka ciała. Resztką sił wyszeptałem w czarną noc:
Udało mi się! Wygrałem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz