Odwracam się z ironią wymalowaną na twarzy. Moim oczom ukazuje się Archald, przypominający mopsika. Parskam cicho ze śmiechem, raz po raz zerkając na zewnątrz. Jest spokojnie, kreatury trzymają się daleko od naszej kryjówki.
- I znów mnie zignorowałaś, no! – woła.
- Kupię ci manekina.. – odpowiadam. Mimo jego niezadowolonego wyrazu twarzy, strącam z niej parę czarnych włosów, po czym wracam do patrolowania terenu. Czuję, jak mężczyzna łapie moją dłoń i przykłada ją sobie do ciepłego czoła.
- Zaopiekuj się mną.. – mruczy z zamkniętymi oczami. Wzdycham, lecz z trudem ukrywam lekki uśmiech. Ciemnowłosy na swój własny sposób wydaje się słodki. Na swój własny sposób. Chwilę względnego spokoju zagłusza jakiś wysoki, krótki pisk, który zdecydowanie nie należał do człowieka. Włosy na karku stają mi dęba, a Archald podnosi się do siadu, obrzucając mnie zaniepokojonym spojrzeniem. Przykucam, by w razie czego być gotową do walki, lub ewentualnej ucieczki. Wszystko jednak się uspokaja, nie czuję nawet żadnego drgnięcia podłoża. Kolejny raz cicho wzdycham i ponownie siadam pod ścianą. Towarzysz wtóruje mi, po czym opiera głowę na moim ramieniu. Podnoszę leniwie rękę i tarmoszę jego włosy, uśmiechając się lekko.
[ Archaaald? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz