Odwróciłam się i spojrzałam z politowaniem na chłopaka, który po chwili stał obok mnie. Wilk szedł za nim, cicho stąpając po leśnym runie.
- Nie przypominam sobie. – burknęłam, wkładając dłoń do kieszeni kurtki. W drugiej nadal trzymałam wiklinowy koszyk, w którym, wbrew temu, co mówił przybysz, były śmiertelnie groźne zioła.
- Mam ci przypomnieć? – zapytał i szeroko się uśmiechnął. Jego oczy pociemniały, a po chwili poczułam lekki ból głowy. Chłopak zmarszczył brwi i spróbował ponownie - ból się nasilił. – NO EJ NO, CO. ZEPSUTA JESTEŚ JAKAŚ! – zawołał, rozkładając ręce.
- Ma się tą odporność. – warknęłam i ruszyłam przed siebie, przeskakując przez niektóre konary. – Przestań za mną leźć, bo osobiście wepchnę ci wilcze ziele do gardła. – dodałam, nadal słysząc jego kroki za sobą.
- Muszę coś mieć z tego, że uratowałem ci życie. – odpowiedział, szeroko się uśmiechając. Westchnęłam cicho i odłożyłam kosz na ziemię, wyciągając z niego jedną roślinę. Odwróciłam się całkowicie w jego stronę i jednym szybkim ruchem przyszpiliłam go do drzewa. Ciemnowłosy wydał się zaskoczony, jednak chwilę później zniknął spod mojego przedramienia.
- Jestem ciekawa, jak byś sobie dał radę bez użycia mocy. – powiedziałam, uśmiechając się perfidnie. – Choć.. Pewnie jesteś zbyt słaby, by bez niej walczyć.. – dodałam, na odchodne machając mu ziołem przed oczyma. Podniosłam swój koszyczek i ponownie ruszyłam w stronę miasta.
[ Reeeik? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz