Gdy Nathaniel wyszedł z mieszkania, zaczęłam po nim krążyć. Nie mogłam znaleźć miejsca dla siebie, ciągle myślałam o jasnowłosej, którą zostawił na pastwę losu. Miałam wyrzuty sumienia. Mógł wziąć Meg, a nie mnie. Poradziłabym sobie jakoś, na pewno. W końcu, bezradna, opadłam na szeroką kanapę i skryłam twarz w dłoniach. Przecież ona była już wcześniej w beznadziejnym stanie! Cholera wie, co teraz jej robią za próbę ucieczki! Gdybym tam się jakoś dostała i ukryła sztylety w butach, z pewnością by się do nich nie dobrali. Poza tym, wystarczy gruby makijaż i jakaś bluza z kapturem, by mnie nie rozpoznano. Jednak był jeden problem - obecnie siedziałam w mieszkaniu Nathaniela, a on raczej nie miałby niczego, czym można by było się umalować. Po chwili odrzuciłam głowę do tyłu, opierając kark na jednym z jaśków i przypatrując się lampie. Nie mogłam tak bezczynnie siedzieć, podczas, gdy Megan prawdopodobnie była torturowana. Wstałam więc z kanapy i rozejrzałam się po mieszkaniu. Z pewnością miał jednak bluzy z kapturem. Uśmiechnęłam się ponuro i wkroczyłam do pierwszych drzwi. Znalazłam się w jego sypialni. Od razu skierowałam się w stronę szafy. Już miałam wyciągać bluzo-kurtkę, gdy usłyszałam nawoływanie właściciela mieszkania.
- Co znowu?! – wykrzyknęłam, odwracając się w stronę drzwi, przy których po chwili pojawił się blondyn.
- Wybacz, chyba jestem lekko przewrażliwiony.. – mruknął. – Poza tym.. Co ty robisz? – dodał.
- Idę odbić Megan. – odpowiedziałam, zaplatając ręce na piersi.
- Nie wysilaj się. Nie zgadniesz, kogo dzisiaj spotkałem! Pewną panienkę, całą i zdrową, bez najmniejszego zadrapania, żalącą się, że uciekliśmy! – zawołał z ironiczną radością. Otworzyłam szerzej oczy. Dobrze, że za mną była ściana, bo chyba bym leżała na podłodze. Zrobiło mi się gorąco, jednak nie dałam po sobie poznać wściekłości. Westchnęłam głośno, przygryzając wargę. Babka była szpiegiem, który miał nas wpakować w jeszcze większe bagno. Udawała niewiniątko, aż do ostatniego momentu.
- Zajebię ją. – warknęłam i podwinęłam rękawy jasnoszarej bluzy.
- Celi, bez nerwów. Nie działaj pochopnie, co? – odpowiedział, opierając się o framugę. Widziałam, że on również z trudem panował nad wściekłością, ale miał rację. Powinnam przemyśleć to raz jeszcze.
- To.. To co teraz? – wymamrotałam, odpychając się plecami od ściany. – Urządzamy jakąś rzeź, czy dajemy im spokój?
[ Nath? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz