Odebrałam smycz od ciemnowłosego i wyszłam z Maxem na zewnątrz. Od razu uderzyło mnie chłodne powietrze. Naciągnęłam więc chustkę na twarz i dałam się poprowadzić ogromnemu psu. Ludzie przechodzący obok nas patrzyli się na niego z niedowierzaniem. Ja zresztą tak samo - Max ani razu mnie nie ugryzł, ani nawet nie zawarczał. Uśmiechnęłam się lekko, a samiec przyspieszył, zmuszając mnie tym samym do truchtu. Dobry bieg nie jest zły, nie?
Powoli zbliżaliśmy się do parku. Drzewa były ogołocone z liści, a na niektórych stawach pojawiały się namiastki lodu. Przypatrywanie się naturze zakłócił gołąb. Pieprzony. Gołąb. Nim ogarnęłam co się dzieje, biegłam (a raczej byłam ciągnięta, ale ćśś) za ogromnym psem. Max postanowił znaleźć sobie obiad, a ja nijak nie mogłam temu zaradzić. W końcu ptak zniknął z naszych oczu, co skwitowałam głośnym westchnieniem ulgi. Samiec wrócił do mnie i zaskomlał smutno. Wydęłam lekko dolną wargę i przykucnęłam przy nim, głaszcząc go za uchem.
- Wredny, mały gołąb. Jak mógł ci tak uciec, co? - wymruczałam do niego, na co ten odpowiedział pomerdaniem ogonem. Wstając zerknęłam przelotnie w niebo. Wypadałoby wracać, bo za niedługo zacznie sypać. Max, jakby czytając mi w myślach, wrócił tą samą drogą. Jednak główna ulica była zablokowana przez jakąś ciężarówkę. Temu też postanowiliśmy wrócić drogą okrężną. Wystarczyło jedno spojrzenie na zniszczony dom. Wezbrała we mnie fala nienawiści, skierowana, na martwego już, Arobynn'a. Zawsze wydawał mi się inteligentny.. Pies wyrwał mnie z nostalgii, delikatnie ciągnąc za smycz. W mig znaleźliśmy się w budynku. Z uśmiechem weszłam do naszego pokoju, z którego pięknie pachniało. Max natychmiast rzucił się do miski z karmą. Ja zaś zasiadłam naprzeciw uśmiechniętego ciemnowłosego.
- Mam nadzieję, że nie kłamałeś z tym jedzeniem, bo umieram z głodu.. - powiedziałam, opierając podbródek na dłoni.
- Oczywiście. - odpowiedział, unosząc pokrywkę. Jak to się stało, że jej nie zauważyłam? - Mam nadzieję, że będą smakować. - dodał. Bez zbędnych ceregieli sięgnęłam po pierwszy z nich.
- Rany, byłeś kiedyś kucharzem? - zapytałam z zachwytem. - Nigdy w życiu nie jadłam tak dobrych naleśników.. - dodałam. Hiro jedynie się zaśmiał i pokręcił głową. Ku mojemu zdziwieniu, zjadłam tylko trzy. Nie byłam już tak strasznie głodna, jak wcześniej. Oparłam się o krzesło i przymknęłam oczy. Mimowolnie przypomniałam sobie minione wydarzenia. Wraz z nimi na mojej twarzy pojawił się zarówno uśmiech, jak i rumieniec. Jednak szczęśliwy grymas zniknął z mojej twarzy, gdy przed oczami mignęła mi scena z walki. Martwy demon, a obok niego ledwo żywy Hiro.
- Nad czym tak rozmyślasz? - usłyszałam jego głos gdzieś za mną.
- A czy to ważne? - zapytałam, odwracając się. Na moją twarz ponownie wpełzł uśmiech, gdy tylko ujrzałam jego zatroskaną minę.
[ Hiro? ^^ ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz