Na nic się nie zdecydowałam. W domu włożyłam kwiat do dzbanka i patrzyłam na niego dość długo, szukając odpowiedzi, dlaczego on mnie tak ciekawi. Przecież to zwykły kwiat, normalna na świecie róża, tyle, że biała. Gdy nie znalazłam odpowiedzi, ponownie wyszłam z domu, wpierw wysyłając SMS do Snow'a, że zajdę z nim do lasu i przypilnuje, aby nie zniszczył miasta, jak kiedyś. Zgodził się, więc spotkaliśmy się na przystanku. Nie wyglądał za dobrze, był blady. Mówił, ze bóle są coraz silniejsze i gdy tylko zajdzie słońce przemieni się.
- Trochę boli, w końcu kości mi się przesuwają, bo zmieniam formę - odpowiedział, na co jedynie skinęłam głową, a dalsza drogę przemilczeliśmy.
Słońce zaszło, a ja zamieniłam się w ducha. Odeszłam parę metrów i uważnie obserwowałam jego przemianę, którą widziałam ostatnio dwa lata temu, gdy jeszcze nas tu nie było.
Najpierw się zgarbił i przyłożył dłonie do głowy, która pewnie w tym momencie pękał mu z bólu. Zaczął rosnąć jakoś do dwóch metrów, ręce i stopy się wydłużały, a jego wszystkie mięśnie się zwiększały, rozrywając mu ubrania. Ciało zaczęła pokrywać czarna jak smoła sierść. Wygiął się do tyłu, paznokcie wydłużyły się. Urósł jeszcze trochę, a gdy ze Snow'a nie pozostało nic, oprócz czarnego koloru jak i włosów, zobaczyłam przekrwione tęczówki, w których jednak widziałam duszę chłopaka. Pomachałam do niego, a ten na mnie skoczył. Nic mi nie zrobił, ponieważ byłam duchem. Przynajmniej wiem, jak go odciągnąć od miasta, gdyby kierował się w tamtą stronę. W końcu zwierzęta widza duchy, on jest tego przykładem.
Usiadłam na ziemi, czekając na ciekawy rozwój wydarzeń, który zaczął się po paru sekundach, kiedy to mój przyjaciel wilkołak zobaczył wilka o fioletowopodobnym umaszczeniu.
<Kamille?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz