- Naprawdę potrzebujesz pomocy, Zach – mruknął, kładąc mi dłoń na ramieniu. Spojrzałem na niego z ukosa, unosząc pytająco brwi – Mam nawet radę. Skorzystaj ze swoich supi mocy, żeby sobie wspomnienia zmienić. Tak. Jak. Mnie – wysyczał przez zęby, zakładając ręce na piersi. Jęknąłem głośno, zakrywając sobie mordę łokciem. fffFFFAK. Życie czemu.
- Nie wiem o czym mówisz, chłopczyku – zagryzłem wargę, przenosząc palce na kark. Zen mrugnął powoli, oczekując... czegoś. Miał taką chłodną minę, mógłby mrożonki zamrażać. Brawo brawo, będziesz w końcu do czegoś przydatny. Ale on nadal się we mnie wgapiał, aż moje bliskie przyjaciółki drgawki złożyły wizytę – Ja na serio nie wiem, daj spokój. Idź zrób jakiegoś orgie z komarami czy co – warknąłem wysokim tonem. Boże jak ja się pogrążam. Dość tego, do cholery.
- Dlaczego Zach, nie ignoruj mnie. Jak możesz być takim dupkiem – jako stałem do niego tyłem, po prostu odwróciłem się do niego. Ponowne westchnięcie z mojej strony. Walony upierdliwiec.
- Magiaaa... – jazzowe fingersy zawsze spoko. Gardłowy szept też. Takkk... Fejm rośnie.
- Nie baw się ze mną do kuźny no – zagroził mi pięścią, trochę się wkurzając. Agresywny, rawr. Aż zmrużyłem oczy, bo to raziło, on mnie zabija, Jezu. Gdzie są moje oksy.
- Magiaaa... – jazzowe fingersy zawsze spoko. Gardłowy szept też. Takkk... Fejm rośnie.
- Nie baw się ze mną do kuźny no – zagroził mi pięścią, trochę się wkurzając. Agresywny, rawr. Aż zmrużyłem oczy, bo to raziło, on mnie zabija, Jezu. Gdzie są moje oksy.
- Zenon, złość piękności szkodzi. I to raczej powinno cię ruszyć. Ale widzę, nadal nie zorientowałeś się żeee – przerwałem, obserwując białowłosego. Karniak dobrze się trzymał, lekko rozmazał, ale nadal tam był. Moje dzieci są niezniszczalne jak Nokie.
- Co, co jest – tyknąłem go w czoło, szczerząc się lekko
- Teraz pokazujesz wszystkim kim jesteś w duszy, waw
- Co mi zrobiłeś. GADAJ BO TOFFIEFIEE URŻNIE CI JAJA – wydarł się, a ten pchlarz przyturlał się do jego nogi. Jakoś mu się odechciało, bo po krótkim czasie poszedł penetrować mi salon. A tylko ugryzie mi kwiatka, to go powieszę. One są zbyt cenne, żeby stały się tanim zielskiem, pfe.
- Popatrz w lustro. Tak jakby lustro – skoncentrowałem się na nim, ignorując biegającego po moim mieszkaniu husky'ego. Ująłem go za podbródek, machając mu telefonem przed ryjem. Tak, dobrze że go znalazłem. Dziwnym trafem siedział w wannie i wołał o pomoc. Tylko czemu akurat tam, skoro zostawiałem go na komodzie. Kran ty głupi cwelu, knujesz przeciwko mnie? Kiedyś go wymienię na zwykłe wiadro, i kij. Wszyscy będą szczęśliwi. Ja w szczególności. Znaczy to komórka tam siedziała, nie Zen. Zarąbałbym go tępym widelcem, jakbym zobaczył go w swojej łazience. To miejsce święte.
- Ty idioto – burknął, na co zaśmiałem się cicho. Przynajmniej dał sobie spokój z poprzednim tematem. Chwila ciszy i spokoju dla Zacharie, taaak
- Lololol. Ciesz się z nowego prezentu na Wigilię, czy cokolwiek. Kutasie – uśmiechnąłem się, zniżając się do jego poziomu. Zimno tu na dole, Zenonie. Podkręć ogrzewanie, bo na razie słabo ci to idzie. Co z tego, że to tylko pięć centymetrów. I tak muszę się schylać, żeby być z nim twarzą w twarz, a nie twarzą w szyję. Tymczasem on spiął się widocznie, zasysając powietrze.
- Nie, nie, nie zrobiłeś tego. Zmyj to teraz włASNYM JĘZOREM-ofufuu nie żartowałem przestań nIE JUŻ MAM EBOLĘ CZUJĘ TO. Poza tym czej, czy ty powiedziałeś lolol? O Boże – sam mi kazał, a teraz mam jego smak na języku, trzeba go wymienić-moment co
- Nie – nie wierzę że to zrobiłem. A podczas prostowania się coś mi pękło w plecach.
- Zachie – brawo
- Nie – kurde
- Tak dawno tego nie mówiłeś, czy TY WRACASZ
- Do Biedry po paragon – z dużym dość niczym moje ego oburzeniem, przeniosłem wzrok na sufit. Hej sufit, miło cię znowu widzieć. Kark mi znowu umiera, ale to szczegół.
- Nie ukryjesz tego przede mną. Jeszcze nie widziałem cię takiego... radosnego? – zamyślił się, a moja mina wyrażała tylko jedno - dość.
- Co, co jest – tyknąłem go w czoło, szczerząc się lekko
- Teraz pokazujesz wszystkim kim jesteś w duszy, waw
- Co mi zrobiłeś. GADAJ BO TOFFIEFIEE URŻNIE CI JAJA – wydarł się, a ten pchlarz przyturlał się do jego nogi. Jakoś mu się odechciało, bo po krótkim czasie poszedł penetrować mi salon. A tylko ugryzie mi kwiatka, to go powieszę. One są zbyt cenne, żeby stały się tanim zielskiem, pfe.
- Popatrz w lustro. Tak jakby lustro – skoncentrowałem się na nim, ignorując biegającego po moim mieszkaniu husky'ego. Ująłem go za podbródek, machając mu telefonem przed ryjem. Tak, dobrze że go znalazłem. Dziwnym trafem siedział w wannie i wołał o pomoc. Tylko czemu akurat tam, skoro zostawiałem go na komodzie. Kran ty głupi cwelu, knujesz przeciwko mnie? Kiedyś go wymienię na zwykłe wiadro, i kij. Wszyscy będą szczęśliwi. Ja w szczególności. Znaczy to komórka tam siedziała, nie Zen. Zarąbałbym go tępym widelcem, jakbym zobaczył go w swojej łazience. To miejsce święte.
- Ty idioto – burknął, na co zaśmiałem się cicho. Przynajmniej dał sobie spokój z poprzednim tematem. Chwila ciszy i spokoju dla Zacharie, taaak
- Lololol. Ciesz się z nowego prezentu na Wigilię, czy cokolwiek. Kutasie – uśmiechnąłem się, zniżając się do jego poziomu. Zimno tu na dole, Zenonie. Podkręć ogrzewanie, bo na razie słabo ci to idzie. Co z tego, że to tylko pięć centymetrów. I tak muszę się schylać, żeby być z nim twarzą w twarz, a nie twarzą w szyję. Tymczasem on spiął się widocznie, zasysając powietrze.
- Nie, nie, nie zrobiłeś tego. Zmyj to teraz włASNYM JĘZOREM-ofufuu nie żartowałem przestań nIE JUŻ MAM EBOLĘ CZUJĘ TO. Poza tym czej, czy ty powiedziałeś lolol? O Boże – sam mi kazał, a teraz mam jego smak na języku, trzeba go wymienić-moment co
- Nie – nie wierzę że to zrobiłem. A podczas prostowania się coś mi pękło w plecach.
- Zachie – brawo
- Nie – kurde
- Tak dawno tego nie mówiłeś, czy TY WRACASZ
- Do Biedry po paragon – z dużym dość niczym moje ego oburzeniem, przeniosłem wzrok na sufit. Hej sufit, miło cię znowu widzieć. Kark mi znowu umiera, ale to szczegół.
- Nie ukryjesz tego przede mną. Jeszcze nie widziałem cię takiego... radosnego? – zamyślił się, a moja mina wyrażała tylko jedno - dość.
< braK WENY FFF 😐 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz