30.12.16

Od Zena CD Zacharie

Patrzenie na Zacha w takim stanie wcale nie było przyjemne. Owszem, wiedziałem, że tego nie lubi. Dlatego własnie chciałem nakarmić się innymi ludźmi. Nie rozumiem jednak dlaczego on mi na to nie pozwolił. Z cichym westchnięciem wpakowałem się mu na kolana i podniosłem jego podbródek, by spojrzał mi w oczy. Przełknąłem głośno ślinę i zniżyłem twarz do jego szyi, by przymierzyć się do ugryzienia. Jednak nie mogłem wytrzymać myśli, że on będzie cierpiał. Westchnąłem cicho i pocałowałem lekko jego szyję, po czym zszedłem z jego kolan.
- Nie chcę, żebyś cierpiał. Poza tym i tak jestem za bardzo rozpieszczany. Normalny wampir napije się raz i ma dosyć na cały miesiąc, a ja mamram o krew trzy razy dziennie - westchnąłem cicho. - Wcześniej głodowałem milion razy i jakoś żyję, prawda? Prowadź to swoje życie bez blizn po ugryzieniach Zachie, bo one tylko psują twój wygląd jeszcze bardziej. Wiem co mówię. Nadal mam te na nogach zabandażowane i boję się ściągać spodnie w czyimś towarzystwie. Nawet twoim, a przypominam, że widziałeś jak rozpaprane one są - a miało być tak uroczo. Z lekkim uśmiechem na twarzy uniosłem się z kanapy i podreptałem do drzwi.
- Pamiętam też jak się darłeś, że twój nieskazitelny wygląd został zrujnowany, a w tym samym momencie umierałeś za Biedronką - odwarknął i podszedł do mnie z poważnym wyrazem twarzy. - Ale wiesz co? Nigdy nie miałeś nieskazitelnego wyglądu - dodał i złapał mnie za włosy.
- ZACHIE PROSZĘ JA CIEBIE PUŚĆ JE - pisnąłem głośno, próbując jak najszybciej i bez boleśniej wydostać się z jego uścisku.
- Jedź jeśli dają - warknął i sam przysunął moją twarz do swojej szyi. Z głośnym westchnięciem polizałem kawałek skóry, który planowałem ugryźć i wbiłem w niego zęby z cichym "Przepraszam". Zassałem czerwoną ciecz do ust, czując jak przyjemnie rozpływa się w moim przełyku. Nie zwróciłem nawet uwagi na cichy skowyt bólu ze strony rudowłosego. Oderwałem się od niego dopiero jakieś dwie minuty później, kiedy zaczął rozluźniać ciało w podejrzany sposób. Zaskoczony oplotłem go ramionami i szybko posadziłem na kanapie, klepiąc lekko w twarz.
- Zachie, wstajemy. Nie strasz mnie tak. ZACHARIE IDIOTO WSTAWAJ - syknąłem, coraz bardziej wymyślając najgorsze scenariusze. - WIĘCEJ KURWA Z CIEBIE NIE PIJĘ.

<Zacharie? Tak formalnie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz