25.12.16

Od Zacharie - Cd. Renesmee

  Renesmee naprawdę mnie zaskoczyła. Wzięła mnie do siebie, waa! A jej skóra na dłoniach jest taka mięciutka... Ogółem, dziewczyna tak ładnie pachniała. Ciastkami i miodem, można też było wyczuć nutkę smrodu jej zarozumiałego braciszka. Dlaczego ja tak tego kolesia nie lubię? Najchętniej walnąłbym jego łopatą, ale moja hojność też ma swoje granice. Byłaby na niego zbyt cenna, to żelazo i drążek z dębowego drewna... Dobra, Zacharie, dość tego. Wyjdziesz jeszcze na niemiłego. Chociaż jestem rudy, więc to by się zgadzało. Ale ogólnie, przeszedłem dzisiaj samego siebie. Poniosłem jej zakupy do domu, teraz siedzę przy jej stole, czekając na jej herbatę, podczas gdy ona gdzieś polazła. Najchętniej to przeszperałbym całe mieszkanie blondynki, lecz, mój tyłek woli zostać tutaj, na tym miłym panie krześle. No homo panie krzesło, sorry. Za to herbata czeka, nie mogę jej zawieść. Dawaj tyłku, unieś się, dasz radę...
  Jass, udało się. Teraz trzeba tylko powolnymi krokami dojść do blatu, zalać je wodą, Renee będzie dumna i świat pokaże mi okejkę. Wygryw życia, siedzieć u prawie obcej dziewczyny. Fejm rośnie, ryzyko śmierci z rąk Leo również. No i co cwele, co mówili że mi się nie uda zaruchać, co!? Znaczy, ja nie, nie. Nie mogę tak po prostu. Bo zaraz za zboczeńca mnie wezmą.
  cHOLERNE NOGI, MACIE STAĆ PROSTO. Idźcie do czajnika, łyse szmaty. Tak właśnie, krok za krokiem. Złapałem jakoś za uchwyt, wlewając wodę do kubków. Co z tego, że jedna trzecia przywitała się z blatem, pff. Nie będę im przeszkadzać w tej dziwnej więzi. Wziąłem naczynia do łap, rezerwując sobie to w gwiazdki. Przeszedłem się do miejsca, gdzie siedziała teraz ona.
  W staniku. Dopiero wyciągała swoją bluzę z szafki. Nie wiedziałem, że to pójdzie tak szybko!
- Wbijam wbijam i o zdanie nie pytaaam. Mam herrrbatkę – mruknąłem, stojąc w miejscu. Renesmee pisnęła krótko, zasłaniając się ubraniem – Spoko spoko, negliż jest spoko. Ja też jestem spoko. Chodź ze nawet w liściach, ja chcę po prostu wypić to, okej. W ustach mam Saharę
  Blondynka patrzyła się na mnie z niedowierzaniem. Posłałem jej ciche co?, siadając na łóżku. Już miała wrzasnąć na moją zacną osobę, a twarz była bliska ze spotkaniem z jej ręką, kiedy to usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Czarna dupa, kur*a.
- Jestem w domu! Ren był upierdliwy, ale jakoś się wymęczył. Po drodze kupiłem ci keb... – białowłosy wbił do pokoju, zmierzając naszą dwójkę wzrokiem. Uśmiechnąłem się delikatnie, machając mu kubkiem. W końcu święta są, czas rozejmu i w ogóle!
- Hejjj stary – rzuciłem, chwiejnie wstając. Renee złapała mnie za ramię. Spojrzałem na nią ukradkiem, zdążyła już nałożyć swój sweter! – Spoko szmatka – pokazałem palcem na jej ubiór, jednak mózg jej brata mógł to inaczej odebrać.

< RENEE! 💖 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz