-Nie dam ci się sprowokować. Wtedy nasze siły już nie byłyby równe.
-Równe? Nie są równe. Bez problemu mogę z tobą wygrać.
-To dlaczego tego nie zrobisz? Widzę że jesteś silniejsza, ale do póki ja cię nie zaatakuję, to nie wygrasz.
Dziewczyna od razu spróbowała dźgnąć mnie nożem w szyję, ale zmieniłem się w stojący cień i nóż tylko przeszedł przeze mnie.
-Widzisz? Dopóki cię nie zaatakuję, będę unikać twoich ciosów. Tym samym nic mi nie zrobisz.-Zacząłem się szeroko uśmiechać.-A, jeszcze jedno...-Powiedziałem po czym wyciągnąłem jedną z trujących roślin z jej koszyka i ją zjadłem.
-Co ty robisz? Nienormalny jesteś?-Zapytała zdziwiona dziewczyna.
-Tymi chwastami nic nie zrobisz. Kilka z nich to śmiertelnie groźne rośliny, ale reszta nadaje się do herbaty.
-Od tej którą zjadłeś umrzesz za jakieś 15 minut.-Powiedziała patrząc się na mnie z żałością.
-No to zobaczymy.
-Eh...
Dziewczyna odwróciła się zaczęła znowu iść w stronę miasta.
-Nadal wisisz mi przysługę...-Krzyknąłem odwracając się i idąc w swoją stronę.
-Idiota...-Powiedziała pod nosem.
Po chwili zacząłem podrzucać sobie jej portfel, który wyciągnąłem z jej koszyka i wyplułem na bok trujące rośliny. Po kilkunastu minutach byłem już w środku lasu. Położyłem się pod drzewem i zacząłem czekać na dziewczynę.
<Celeana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz