Papuga co? Jakbym miał słuchać tego co czasami mówię chyba bym do głowy dostał.
W każdym razie, nie byłem pewien czy zostawienie tego gościa było takim dobrym pomysłem, do tego ten klejnot, jeśli połączyć go z demonem nie wyjdzie z tego nic dobrego.
- Cel, myślę, że powinniśmy śledzić tego gościa. To co zrobił za bardzo mnie niepokoi, tacy ludzie z natury robią coś głupiego.
- Myślę, że masz rację, ale tamten człowiek - zamilkła
- Jednak wiesz kto to jest, powiem więcej, boisz się go.
- To nie tak, ja po prostu... - zaczęła po czym łzy zaczęły lecieć po jej policzkach.
Podszedłem do niej i ją przytuliłem:
- Nie jesteś sama, pomogę ci tak jak będę potrafił - uśmiechnąłem się.
Chyba trochę podniosło ją to na duchu, bo też się odrobinę uśmiechnęła.
- Widzisz przeznaczenie to taki śmieszek, pląta losy ludzi i patrzy jak potoczą się wydarzania, a teraz wstawaj, musimy się dowiedzieć co takiego chciał ten potwór i w jaki sposób zamieszany jest w to ten twój znajomy.
- Tak w zasadzie to jest mój mistrz. Sama go nienawidzę, ale w obecnej sytuacji czuję się taka bezsilna, że moja dusza aż krzyczy.
Znowu uleciało jej kilka łez. Wziąłem ją na barana, odwróciłem się na pięcie po czy ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku. Obiecuję, że jak spotkam tego skurwiela to go zamorduję. Niech sczeźnie w piekle które sam sobie przyszykował. Stanąłem:
- Pozwól, że ci coś pokarzę
Wysunąłem przed siebie dłoń, po kilku sekundach jej powierzchnię zaczął spowijać niebieski ogień, zatoczyłem nią sporej wielkości koło zmaterializowało się, po czym wypełniło błękitną energią wysyłając błyski różnej wielkości w obie jego strony. Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną, jednak nie powiedziała nawet słowa.
- Czas nadrobić straconą drogę!
Chwyciłem jej nogi po czym ruszyliśmy w stronę portalu. Po wejściu w jego powłokę całe moje ciało przeszedł dreszcz, nasz prędkość została podwojona. Pędziliśmy z dużą prędkością ciągnąc za sobą błękitny ogon, musieliśmy jednak dotrzeć do celu jak najszybciej, gdyż Celaena zaczęła cała drżeć z zimna. Niestety efektów ubocznych podczas przenoszenia kogoś poza władającym nie dało się uniknąć. Na szczęście w trakcie kilku kolejnych minut dotarliśmy na skraj wioski gdzie zatrzymaliśmy się by obmyślić plan, trochę odpocząć oraz pozwolić dziewczynie dojść do siebie. Maxis dogonił nas kilka chwil później, na szczęście jego grube futro niwelowało zimno podczas przyspieszenia. Podszedł do dziewczyny by mogła się ogrzać. Kochana bestia. Uśmiechnąłem się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz