26.12.16

Od Archalda CD Elentii

- Im prędzej znajdziemy stąd wyjście, tym lepiej dla naszego życia. Serio nie chcę stracić nogi czy ręki, a co dopiero całego życia - mruknąłem i rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu jakiś drzew czy zawalonych budynków, po których moglibyśmy się poruszać. Kiedy ułożyłem sobie jakąś prowizoryczną ścieżkę zacząłem przeskakiwać z jednej górki na drugą, co jakiś czas oglądając się za idącą spokojnie dziewczyną. W pewnym momencie usłyszałem cichy pisk, dlatego obejrzałem się zaalarmowany, by zobaczyć tylko śmiejącą się cicho Elentiyę. Zmarszczyłem lekko nos niezadowolony.
- Nie pędź tak, przecież nic nas nie goni - powiedziała i podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy. Przewróciłem oczami niezadowolony i wspiąłem się na ledwo stojące drzewo, by przejść na kolejny dach.
- Ale zaraz może zacząć. Nigdy nie wiadomo - odpowiedziałem sucho i nawet na nią nie patrząc poszedłem dalej.
- Archald! Zaczekaj no! - krzyknęła, ale zignorowałem to i przysiadłem na rozwalonym dachu. Ciekawiło mnie tylko, czy ktoś tu kiedyś mieszkał. W końcu to miejsce wygląda jak opuszczone miasto, zaatakowane przez jakieś dziwne stworzenia. - Pomożesz? - usłyszałem, więc westchnąłem cicho i wróciłem się do drzewa.
- Co? - mruknąłem i uniosłem brew pytająco. Zauważyłem jednak, że nie mogła zejść. Warknąłem cicho i wystawiłem ręce przed siebie. - Skacz, złapię cię.
- Nie wiem czy powinnam ci w tej sprawie zaufać - powiedziała podejrzliwie, ale kilka sekund później schodziła z moich ramion ze zwycięskim uśmiechem. - Możesz mówić, że na ciebie poleciałam.
- Jak na razie tylko ty - mruknąłem i wróciłem na swoje poprzednie miejsce.

<Elen?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz