Na prawdę? Dzwonek? W tej chwili?! Miałam ochotę zamienić się w ducha, wyleźć przez ten drzwi i zabić tą osobę. Ale Kamille była pierwsza. Widziałam niechęć w jej oczach kiedy się podnosiła i ubrała w szlafrok. Pukanie się ponowiło, a ona tylko krzyknęła, aby gość zaczekał.
- Zaraz przyjdę - powiedziała do mnie i wyszła z pokoju. Słyszałam otwieranie drzwi i sowa:
- Witaj kochanie - znałam ten okropny głos. Zacisnęłam w pięściach kołdrę, czując, jak buzuje we mnie gniew. To ten dupek... ostrzegałam go, że jeśli jeszcze raz przyklei się do Kamille, to go zabije. A gdy ja coś postanawiam, tak robię. Podniosłam się i przysłuchując się uważnie jej rozmowom ubrałam koszulkę bez stanika i spodnie. Z tego co usłyszałam, Evon (bo chyba tak się nazywał) miał ochotę tutaj wejść i chyba dotykał dziewczyny... Kiedy pojawiłam się obok niej, miała do połowy zdjęty szlafrok, co mi się nie spodobało. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem.
- Ty?! - wręcz to wykrzyczał zabierając ręce z bioder Kamille i cofając się o krok.
- Chyba ci coś mówiłam - mruknęłam idąc w jego kierunku. Dziewczyna chciała mnie zatrzymać, ale przeniknęłam przez jej rękę jak to duch i szłam w kierunku chłopaka, który się cofał.
- Odpi*rz się - powiedział, a jego oczach widziałam strach. Nie zatrzymywałam się, denerwowało mnie to, że się nie posłuchał, dotykał Kamille, a ona nawet na to nie zareagowała. Denerwował mnie jego strach, oznaka słabości, bezradność dziewczyny stojącej za mną... wszystko.
- Urwę ci ręce przy samej du*ie, za dotknięcie jej. Za drugim razem powieszę cię za chu*a, a potem wsadzę pistolet w du*ę - zacisnęłam pięści i stałam się materialna. Zabije go. Normalnie go zabije.
Powstrzymała mnie ręka dziewczyny na moim barku. Mocno chwyciła próbując mnie obrócić w swoją stronę, ale jedynie mnie zatrzymała. Nie spuszczałam z oczu tej pokraki.
- Vivienne, zostaw go - poprosiła, a ja odwróciłam się i spiorunowałam ją wzrokiem.
- Dlaczego go bronisz? - zapytałam z wyrzutem. Nie rozumiem jej. Dalej go kocha? Jeśli tak, kłamała mi w żywe oczy o tym, co do mnie czuła. Poczułam ogromną wściekłość, na nią, na jej słowa, na samą siebie, na to, że zgodziłam się... że nie zdecydowałam się wyjechać stąd od razu.
I nagle poczułam ból w uchu i skroni. Upadłam na ziemie uderzając o framugę drugą stroną twarzy i upadając na ziemię. Bębniło i jednocześnie piszczało mi w uszach. Jakie głosy, jakby z bardzo daleko, dochodził do mnie jako nie wyraźny bełkot. Poczułam ciepło, piekący ból i krew. Czerwona ciecz spływała mi po nosie, kiedy leżałam na boku. Otworzyłam oczy, a wściekłość mną zawładnęła. Złapałam go za nogę i rzuciłam nim jednym ruchem w kierunku otwartych drzwi. Z moją nadludzką siłą wylądował na ziemi. Wstałam nieco chwiejnie i łapiąc go za włosy, wrzuciłam do środka pomieszczenia. Usiadłam na nim okrakiem, a słowa dziewczyny do mnie nie dochodziły; jak wszystko. Słyszałam tylko szum i dziwne bębnienie, pisk zniknął.
Zaczęłam go okładać po twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz