<Vivienne? Chyba średniawe mi to wyszło...>
4.3.17
Od Kamille CD Vivienne
Zdążyłam... Gdy tylko przekroczyłam próg drzew, od razu zaczęłam
przemieniać się w swoją wilczą postać. Przez to, że musiałam nakarmić
kocięta, o mało nie zmieniłam się na ulicy. Odwróciłam się jeszcze do
tyłu, sprawdzić, czy nikt tego nie widział, po czym ruszyłam truchtem
głębiej w las. Uważnie oglądałam się wkoło, by na nikogo się nie
natknąć. Nie mam humoru na spotkanie z innymi wilkami... Tymi
normalnymi, jak i tymi przemienionymi, bo przecież nie tylko ja jestem
wilkołakiem. Jednak nie było mi to dane, bo ni stąd, ni zowąd usłyszałam
ciche warczenie po mojej prawej stronie. Odwróciłam głowę w tamtą
stronę i zauważyłam dużego, może i nawet większego ode mnie, czarnego
wilka z przekrwionymi oczami. Za nim siedziała ledwo dostrzegalna czarna
zjawa. Zaciągnęłam się powietrzem, przez co do moich nozdrzy doszedł
dosyć znajomy zapach. Przecież tak pachną róże hodowane przez Ethana... Skąd ich zapach w lesie..?
Nie zastanawiałam się na tym długo, bo czarny wilk przygotowywał się
chyba do skoku na mnie. Natychmiastowo ruszyłam szybkim biegiem, chcąc
uniknąć jakikolwiek konflikt z jego strony. Tym bardziej, jakbyśmy mieli
walczyć... Nie chcę wrócić cała obolała, zwłaszcza że jutro mam do
szkoły. Poczułam ból gdzieś w okolicach ogona. Obróciłam się do tyłu,
jednak zaraz zwróciłam się na drogę. Prawie uderzyłam w drzewo... A ten
wilczur wyrwał mi sierść! A przynajmniej kilka fioletowych włosków
wystawało z jego pyska. Co ja mu zrobiłam, że mnie goni?? Wtedy w oddali
zobaczyłam zwaloną kłodę. Jeżeli uda mi się jeszcze przyspieszyć,
mogłabym skoczyć, użyć niewidzialności i schować się pod drzewem.
Dobra... Przyspieszyłam trochę, jednak niewiele, po czym skoczyłam, od
razu skupiając się w sobie, by stać się niewidzialna. Zaryłam pazurami w
ziemi i skryłam się pod płachtą w postaci drewna. Uważnie obserwowałam
drużkę przede mną, widząc czarnego basiora lądującego na ziemi. Ten
tylko zatrzymał się, kręcąc się wokół, zapewne też wąchał w powietrzu.
Nie wyczuje mnie, nie ma szans. Wilk kichnął, po czym zaczął biec przed
siebie. Gdy w końcu straciłam go mniej więcej ze swoich oczu, zrzuciłam
swoją maskę niewidzialności, wstając i stojąc przed leżącym konarem.
Odwróciłam się do tyłu, przymykając oczy i wspięłam się na kłodę. Gdy
otworzyłam oczy, zobaczyłam stojącą przede mną zjawę. Albo czarny
cień... Poświatę? Wciągnęłam powietrze przez nos i znowu poczułam zapach
róż Ethana.
O co chodzi z tymi różami?! Jednak jedno było pewne. Wcześniej
widziałam ją razem z tym wilkiem. Mam nadzieję, że nie są
przyjaciółmi...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz