Chociaż to co zrobiłem teraz było po prostu samobójstwem, to gwałcenie jego ust było... Miłe. Fak o czym ty myślisz, nie zasługujesz na żadne przyjemności cioto. Jesteś rudym nerdem, to nie dla ciebie. Ale bycie gejem? Ffff, nie, nie nie. Zawsze lubiłem dziewczyny. Nie, nie. Nie mogę sobie tego tak tłumaczyć. NIE UDAWAJ HETERO SKARBIE~ Każdy tak robi i później okazuje się na końcu, że uprawia yaoi. Jestem skończony.
Zakryłem sobie mordę rękami, wypuszczając głośno powietrze. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nie wiedziałem, czy lubię Zena, nie wiedziałem już nic. A haj powoli przechodził, choć nadal czułem się osłabiony. W sumie to mógłbym po prostu dać mu odejść. Miałbym spokój. Ale co bym później robił całe dnie, chyba tylko kłócił się z kranem. Tak wiem, że mnie obserwujesz, nie tylko na Instagramie. Tutaj wskazuję na ciebie palcem, gówniakoniaku. Powracając... Nie miałbym kogo do bicia, a do Leoandra na pewno się już nie zbliżę. Ten koleś jest niebezpieczny, już sam jego zapach zabija. Ngh. Nie lubię ludzi, a jakoś biały cały czas zajmował miejsce tuż koło mnie. Mimo że mi przeszkadzał, to go olewałem. A nie tak jak resztę głupich dwunożnych cweli biłem po kątach. To naprawdę przytłaczające, baż. Dobra, koniec, nie umiem filozofować. Znieść myśl, że go... bleh, że czuję do niego jakiekolwiek filingsy, to boli trochę. I nie byłbym już Zachem, nie.
- Okej, zobaczymy co zrobię jak znowu się spotkamy – cudem noworocznym udało mi się podnieść z ziemi, ponownie zabijając się o sofę. Kopnąłem ją jeszcze na pożegnanie, tym razem zakładając dobre buty. Klapki spuściłem w kiblu, czemu ja je w ogóle mam. Złapałem w locie za wiosło aka gitarę, a z Becią musiałem się pożegnać. Przy tym spotkaniu jeszcze by mnie sprowokowała. Kurta na plecy i lecimy do tego głupa zdobyć więcej doświadczenia. Bałem się swojej reakcji, bo teraz mogę nie wiedzieć co robię. Stracę świadomość, czy coś. Ja nie chcę znowu go molestować, nie. Przechodniów na ulicy mijałem jak dres pedała, nie chciałem niepotrzebnych spięć i rozmów. Wiedziałem, że Zen jest teraz w domu i zatapia swoje smutki w chińskich dramach, bądź czymkolwiek innym.
Dwadzieścia minut później stałem przed nim, kiedy on serio oglądał denne podróbki seriali. Ten człowiek ma problemy.
- Co ty tu robisz, co? Mówiłem, nie graj mi na uczuciach, dupku – wysyczał, przykrywając się bardziej kocem.
- I wziąłem to na poważnie – pokazałem mu swój instrument, nie, nie tego w spodniach – Ta akcja jest dziwna, naprawdę czuję się chory. Nie wiem jak to określić i pewnie będę tego żałował. Uwaga nie wiem co śpiewam, mój umysł robi to sam – iii zabrałem się do pracy.
Z powodu tych wszystkich emocji aż walnąłem swoją Matyldę o dywan.
- Widzisz, co zrobiłem? Specjalnie dla ciebie rozwaliłm prawie moje drugie kochanie! – pisnąłem zrezygnowany, a Zen nie miał bladego pojęcia co zrobić. Przyszedł taki idiota, chaos wszędzie. Boże, muszę to sobie poukładać jeszcze raz. Zaciągnąłem się, uspokajając.
- Zen, ja... Ja chcę jeszcze raz. Znaczy... – zaczesałem nerwowo włosy do tyłu, normalnie drżąc – Musisz mnie znowu... Aee... Nie, nie – głęboki wdech – Pocałuj mnie znowu. Jeżeli cię... Lubię, nawet trochę, nie odepchnę cię. Jeżeli nie, cóż. Koniec – wzruszyłem ramionami, czekając na jego reakcję – Musisz mi pomóc. Chcę być w stu procentach pewny, swoich... Uczuć. Ty też, wiem to
< ????? ;_; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz