-W kitsune, lisa o wielu ogonach- wyjaśniłam, biorąc łyk ciepłego napoju. Maliny...
-Naprawdę? A jak wtedy wyglądasz?-spytał, widocznie zaciekawiony moim zwierzęcym wyglądem. Odstawiłam kubek w sweterku z powrotem na blat, uważnie mu się przyglądając. Ciekawe gdzie mogłabym dostać taki kubek... Albo przynajmniej taki sweterek na naczynie...
-No cóż...- zaczęłam, znowu wyciągając telefon z kieszeni spodni. Kiedyś Leoander zrobił mi zdjęcie, gdy zmieniłam się w lisa, bo zobaczyłam pająka w łazience. Zaczęłam przeglądać galerię zdjęć mojego telefonu, która mieściła dosyć dużo fotografii. No gdzie to jest... Szeroko się uśmiechnęłam, gdy w końcu je znalazłam. Na zdjęciu widniałam ja, oczywiście w postaci lisa, byłam wtedy pod kocem, który przykrywał tylko moją głowę, bo ogony widniały z tyłu. Podałam swój telefon chłopakowi obok. -Mniej więcej tak wyglądam- powiedziałam, biorąc kosmyk włosów za ucho.
-Jaki słodki- usłyszałam jego szept. Mimowolnie lekko się uśmiechnęłam pod nosem. Po chwili odebrałam telefon od rudowłosego i schowałam go do spodni. Pomiędzy nami znowu powstała cisza, którą przerywały dźwięki muzyki i stukot naszych kubków o blat. -Nie wierzę, że przestraszyłeś się siedmiolatka- lekko się zaśmiałam, przypominając sobie, jak Mochi ze strachu prawie zmienił się z lamparta. Mochizou natychmiastowo przybrał lekko zły wyraz twarzy.
-Wcale się go nie przestraszyłem. Zląkłem się tylko...- powiedział, ostatnie zdanie mówiąc trochę ciszej.
-Jasne- zaśmiałam się, znowu biorąc łyk herbaty. Zdziwiłam się lekko, bo nie poczułam, by płyn wpływał mi do ust. Odchyliłam kubek od twarzy i spojrzałam do środka. No tak... Wypiłam już całą herbatę. Odstawiłam kubek, widocznie rozczarowana, że już wypiłam cały napój. Zaczęłam stukać paznokciami o blat. -Może pójdziemy się przejść?- spytałam chłopaka, znudzona siedzeniem w kawiarni i nic nierobieniem. Mochizou spojrzał na mnie zaciekawiony, po czym przeniósł wzrok na swój kubek. Wziął go do ust i wziął spory łyk płynu, który od razu połknął.
-Czemu by nie- odpowiedział, kładąc pieniądze na ladzie, po czym zszedł z krzesełka. Poszłam za jego przykładem, zostawiając zapewne więcej, niż za samą herbatę. Zrobiłam jeszcze na szybko zdjęcie kubka, by później sobie taki kupić. Idealny na napoje brata... Wyszliśmy z kawiarni i od razu uderzył w nas zimowy wiatr. Zaciągnęłam na uszy czapkę, którą znalazłam w kieszeni swojej kurtki. Stanęłam obok rudowłosego. -To gdzie idziemy?- spytał, odwracając się w moją stronę. A tego to nie przemyślałam...
-Może do parku..?- spytałam niepewnie.
<Mochizou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz